Dedykowany czerwieni, nowy zapach z cyklu Hugo to woń w pewien szczególny sposób ciekawa. Z definicji ma być próbą połączenia sprzeczności: nut świeżych i ciepłych. Oczywiście udaną. Z definicji.
Przyznać trzeba perfumiarzom, że udało im się coś zupełnie innego. W Hugo Red nie odnajduję marketingowych sloganów. Jest za to grejpfrut. Soczysty. Naturalny. Męski. Podoba mi się. Bardzo mi się podoba. Może nie na obecną porę roku, ale na lato będzie, jak znalazł.
Nie wiem, czy to zasługa mojej skóry, ale molekuły cytrusowe trwają na mnie przez wiele godzin. 8-9. To dużo, a wręcz bardzo dużo. Grejpfrut jest trochę słoniowaty i nieokrzesany, lecz cytrusy mają to do siebie, że ciężko z nimi przesadzić. Nie uznaję tego za wadę.
Hugo Red okrywa się dyshonorem później. Po całym dniu, zostawia na ciele chemiczny, mdły i laboratoryjny zapach. Może to ten metal deklarowany w nutach, może jakiś syntetyczny utrwalacz. Nie wiem. Zionie to fatalnie i zmywa sporo (całą?) grejpfrutowej frajdy.
Ale trwałość ma po zbóju!
Nuty: grejpfrut, różowy pieprz, galbanum, rabarbar, ananas, drewno cedrowe, ambra, akord metaliczny, piżmo
Rok powstania: 2013
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: woda toaletowa dostępna w pojemności 50, 75 i 150 mL wraz z linią produktów dodatkowych
Trwałość: rewelacyjna, 12-13 godzin
Fot. nr 1 z mat. producenta
Fot. nr 2 z http://grapefruitseedextract.co