Perfumy Pleats Please to przykład (już milion pięćdziesiąty) kolejnego zapachu z rodziny „łatwo, prosto, przyjemnie”. Jakieś lekkie kwiatki. Trochę wrażenia czystej pościeli i do bólu oklepanej nuty gruszkowej. Na początku bardziej słodko-kwiatowy, później niejako-wodno-kwiatowy. Zapach bez historii.
Doceniam jednak flakon. Mimo że lubię minimalizm, to nieco przesadne geometryczne wzornictwo Issey Miyake mi się podoba. Niestety, zgaduję, że szansa na pobite kafle w łazience jest w przypadku Pleats Please całkiem spora. Butelka bardzo niechętnie trzyma się ręki i upuszczenie jej to wcale nie taka trudna sztuka. Co nie zmienia faktu, że to jeden z najbardziej „moich” flakonów.
I jeszcze jedno. Czasami, ale zaznaczam – czasami, kompozycja nabiera po godzinie lub dwóch odcieni jedwabnego różu rodem z Narciso EdP. Może na innej skórze ta część będzie bardziej eksponowana, więc fankom piwonii zapach polecam testować.
Nuty: groszek, gruszka, piwonia, piżmo, indol, wanilia, drewno cedrowe, indol, paczula
Rok premiery: 2012
Twórca: Aurelien Guichard
Cena, dostępność, linia: woda toaletowa dostępna w pojemności 30, 50 i 100 mL; linia produktów dodatkowych również jest dostępna
Trwałość: raczej słaba, około 5 godzin