11 listopada 2013

Estee Lauder Pleasures — geniusz kwiatów

Estee Lauder Pleasures znajdziesz w perfumerii E-Glamour.pl

Pamiętam swój pierwszy raz z Pleasures, kiedy miałem kilkanaście lat i wąchałem tę buteleczkę w jednej z sieciowych perfumerii. Zapach wyrył się w głowie, a lodowata kwiatowość stała się dla mnie archetypem, wzorcem zimnej kompozycji kwiatowej. I choć dziś oceniam perfumy Estee Lauder nieco inaczej, to wciąż uznaję je za krok milowy światowej perfumerii.

Domyślam się, że debiutujące w 1995 roku pachnidło musiało zrobić na kobietach olbrzymie wrażenie. Fenomen wymaga jednak poznania kontekstu. Na początku lat 90. królowały na świecie kwiatowe kompozycje, ale wykonane na osnowie słodkich drzew, szypru, aldehydów czy paczuli. Żeby nie być gołosłownym przytoczę przykłady wielkich klasyków tamtego czasu: Laura Biagiotti Venezia, Joop Berlin, Aramis Tuscany per Donna… Trend ten, jeśli jest łamany, to w drugą stroną. Kobiety ubiera się w jeszcze cięższe, coraz mniej kwiatowe kompozycje. To właśnie wtedy powstaje legenda – Feminite du Bois – pierwsze, typowo drzewne perfumy dla płci pięknej.

Estee Lauder postanawia pójść w kierunku przeciwnym. Pleasures ma być wonią lekką (dla nosów ówczesnych), na wskroś świeżą i kobiecą. Pomysł okazał się sukcesem. Perfumy podbiły nosy klientek w Europie i Stanach Zjednoczonych, a dziesiątki wariacji na temat klasyka zapewniają mu wręcz nieśmiertelność porównywalną z wielkimi dziełami Chanel czy Dior.

Sukces Pleasures to sukces Annie Buzantian, wówczas uczennicy Alberto Morillasa. Oboje zawiesili swoje nozdrza nad kolbami dla Estee Lauder, ale z dzisiejszej perspektywy wydaje mi się, że to Ona miała większy wpływ na ostateczny kształt kompozycji. W Pleasures można odnaleźć zapowiedź jej wielkiego talentu w wykuwaniu kwiatowych, nostalgicznych i kobiecych na szpiku kości perfum. Wąchając zapachy ultraluksusowej marki PureDistance, nie można mieć co do tego żadnych wątpliwości.

W Pleasures czuć zimną lilię, czuć elfie lilaki. Jest nieco słodki jaśmin i lodowata konwalia. Zapach jest transparentny, ale stanowczy. Kwiatowe nuty plotą się w jedną całość. Nie są samodzielne. Świetnie ze sobą pracują. Słodycz jest ujarzmiona i delikatna. Spod ton świeżych płatków dochodzą cukrowe ciche niuanse tuberozy i wspomnianego już jaśminu. Czuć też przewrotną woń zielonych łodyg nasączonych roślinnym sokiem. Pleasures trwa na skórze długo, ale nie czuję w nim klasycznego trójpodziału nut. Według mnie to jednolita sfera, która znajduje się w ciągłym ruchu. Drga. Wibruje.

Nuty: lilak, konwalia, lilia, tuberoza, jaśmin, róża, frezja, czerwony pieprz, fiołek, geranium, piżmo, drewno sandałowe, drewno cedrowe, paczula
Rok premiery: 1995
Twórca: Annie Buzantian/Alberto Morillas
Cena, dostępność, linia: woda perfumowana dostępna w pojemności 30, 50 i 100 mL
Trwałosć: dobra, około 7-8 godzin

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
25 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anonimowy
Anonimowy
11 lat temu

Bardzo podoba mi się taki typ recenzji, że nie tylko o samym zapachu.

iwonidos
11 lat temu

Ja to myślę,że mógłbyś nas informować o każdej najbliższej recenzji trochę wcześniej, abyśmy czytając, mieli zapach "przed nosem":-)

RóżWKamieniu
11 lat temu

Dla mnie są mega migrenogenne i nei moge ich używać

smerfetka
11 lat temu

Dla mnie też trochę nie w moim guście, ale mam parę swoich koleżanek, które je kochają! Marcienie melduję że dotarły do mnie Donna Karan DKNY Gold, moje wrażenia są takie, fakt kwieciuch, ale nie banalny bo ja czuję tam zmielone łodygi tych kwiatow;D.Lili nie czuję w ogóle na razie , być może Lilia z Lys Solei zmieniła moje spojrzenie na ten kwiat:) Jak dla mnie na razie bomba, testuję dalej…:) Jest taki inny , czuć że to klasyka ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu, no ale ja się nie znam:)

Anonimowy
Anonimowy
11 lat temu

oczywiscie, i kazdemu przy okazji wyslac mala probke danego zapachu na adres domowy

Anonimowy
Anonimowy
11 lat temu

Bardzo fajna recka.

Marcin Budzyk
11 lat temu

Dziękuję.

Marcin Budzyk
11 lat temu

Moje recenzje powstają zbyt spontanicznie. 🙂

Marcin Budzyk
11 lat temu

Słyszałem już od kogoś taką opinie. No cóż, szkoda, bo zapach naprawdę udany.

Marcin Budzyk
11 lat temu

Smerfetko, a kto się zna, jak nie Ty. 🙂

Cieszę się, że odnalazłaś takie ciekawe pachnidło. Ja się dowiedziałem, że Gold należy do marki Donna Karan, a w Polsce jest sprzedawana wyłącznie DKNY – tańsza i bardziej masowa linia. Stąd brak Gold.

Marcin Budzyk
11 lat temu

Dziękuję. 🙂

ania251
11 lat temu

Świetna recenzja! to zdecydowanie nie mój zapach, ale masz rację, że jest piękny. To jedno z tych pachnideł, których nie sposób pomylić z innymi., Swoją drogą, nie uważasz, że teraz następuje nawrót do klasyki – może na zasadzie, że wszystko jest wtórne, choć obym się myliła. Rzadko można spotkać coś tak charakterystycznego, rozpoznawalnego. Albo to ja mam spaczony gust, jako odwieczna wielbicielka Romy czy Cotradiction :-). Pozdrawiam:-)

Anonimowy
Anonimowy
11 lat temu

+

Anonimowy
Anonimowy
11 lat temu

Cudowny zapach, bardzo trafna recenzja 🙂 Od siebie dodałabym tylko, że to perfumy niezwykle wrażliwe, zmienne zależnie od "podkładu" jaki daje naturalna woń naszego ciała, choć w sumie to plus, bo rzadko spotyka się osoby, na których ten zapach będzie się rozwijał jednakowo. Kocham sposób w jaki Pleasures rozkwitają na mojej koleżance – są świetliste, przestrzenne, chłodne, są kwiaty, są zielone łodyżki… gdzieś przebija się nutka przyjemnej goryczy. Wąchanie go to prawdziwa Przyjemność, przekładająca się nawet na to, w jaki sposób postrzegam projekcję tego zapachu – on nie wije się jak smuga za osobą, która ma go na sobie, bardziej "promieniuje". Niestety na mnie do głosu dochodzą dziwne tony, coś co daje na języku uczucie jak po polizaniu czegoś metalowego plus duszna atmosfera kwiaciarni – nie mogę odżałować tego, że moje PH tak rujnuje tą kompozycję i chyba muszę się pogodzić z tym, że rozkoszować się nim mogę tylko wąchając innych 🙂 Pocieszam się tym, że na mnie dobrze układają się właśnie wspomniane przez Ciebie ciężkie zapachy z lat 90 (Tentations, Magie Noire, wspomniana przez Panią wyżej Roma) a z domu EL polubiłam się z Sensous Noir 🙂 Kusi mnie opisany przez Ciebie Wood Mystique.
Pozdrawiam, i dziękuję za czas spędzony na naprawdę fajnej lekturze.
Daria

Marcin Budzyk
11 lat temu

Mnie powrót dla klasyki by cieszył. Contradiction i Roma to piękne zapachy. Tylko, że mam problem, bo na mój nos nowości wcale tak bardzo w kierunku klasyki nie idą i wciąż są słabsze na tle dawnych dzieł.

Marcin Budzyk
11 lat temu

Dzięki. Bo rozumiem, że to komplement? 🙂

Marcin Budzyk
11 lat temu

Wood Mystique jest piękny, ale zupełnie inny kaliber… Nie da się go porównać do żadnego z klasyków.

Dziękuję za ten piękny komentarz i opis Pleasures. Mnie nuta metaliczna się podoba. 🙂

Anonimowy
Anonimowy
11 lat temu

Marcinie, domyślam się ze jest inny i właśnie dlatego chcę go wypróbować, gdybym mogła przewidzieć, jak się na mnie zachowa, testowanie nie byłoby zabawne 😉 Również lubię nutę metaliczną, ale raczej na mężczyznach, niż na sobie, przy noszeniu ten element działa na mnie jak nieustanne kapanie wody z kranu 🙂 ostatni raz poczułam coś takiego, kiedy pani w drogerii wymusiła na mnie test Trussardi Inside – miało być ciepło, miało być tiramisu, a moje kubeczki smakowe wyraznie mi mówiły, ze siedzi tam jadalny, słodki, kawowy cukiereczek – owszem, ale kurcze coś mi zalatywało metaliką i… kurzem 🙂 Nie mówię, że to było jakieś traumatyczne uczucie, wdychałam zapach z zaciekawieniem, ale zwyczajnie nie poczułam chęci odziania się w niego. Lubię to, jak zapach oprócz nosa rozlewa się też na języku – coś zbliżonego czuję w Truth, z tym że tam ta metaliczność jest bardziej roślinna, "pochodzi" z czegoś, co ja identyfikuję jako tą ostrą trawę, rosnącą czasem na wilgotnych łąkach.

Daria

ewikonka
11 lat temu

Pamiętam jak pierwszy raz je testowałam (w Twoim Stylu taka karteczka była) i się zakochałam. Miłość przez lat kilka. Zapach piękny, niepowtarzalny. Powrót po latach niestety nieudany, zbyt narkotyczne i zimne. Uwielbiam klasyki z nutką retro i ubolewam nad tym, co teraz cię dzieje na rynku perfumeryjnym(nie dzieje się nic). Wyjątkiem jest Bottega Veneta

Marcin Budzyk
11 lat temu

Masz rację. Trudno o kwiaty w takim wydaniu. Ale polecam Ci testy niszowej Iperborei od Lorenzo Villoresi

Anonimowy
Anonimowy
10 lat temu

To pierwsze perfumy, które dostałam od swojego, że tak powiem " faceta ". Po czym stwierdziłam, że ma fantastyczny gust 🙂 🙂 🙂

Anonimowy
Anonimowy
10 lat temu

Świetna recenzja, aż mnie wzięło na kupno (ponowne)!!! Znam ten zapach, miałam i bardzo mi się podobał, używałam, byłam zadowolona i chociaż na rynku pojawiają się nowości to często mam ochotę wrócić do tych "dawnych", niezniszczalnych moim zdaniem zapachów – tych własnie, Gucci EdP, Poison, Tresor, Champs Elysees…
Ujęła mnie w nich ta ciepła lodowatość (taki oksymoron):-)) niby metaliczny a jednak kobiecy i "gładki"
Pozdrawiam Ewa

Anonimowy
Anonimowy
10 lat temu

Sa to piękne perfumy, trochę już zapomniane. Powstaly kolejne wersje klasyka, wachalam Pleasures Bloom i dla mnie wydaja się trochę gorsze od pierwowzoru. Typowo kwiatowy, swiezy, optymistyczny zapach na kazda pore roku. Butelka skromna, niepozorna, jednak kryje w sobie prawdziwe cudo. Nie mam jeszcze wykrystalizowanej opinii na temat innego produktu Estee Lauder, a mianowicie Modern Muse. Uzywam kremu do twarzy Day Wear EL i kocham go, az się boje, co będzie, jak mi się skończy. Renata

Anonimowy
Anonimowy
8 lat temu

Ja też jestem od lat wielbicielką klasycznej wersji Pleasures. Używam je już od około 20 lat:)) W międzyczasie ok. roku 2000 pojawiła się fajna wersja limitowana – o zapachu bzu, druga o zapachu piwonii, a kolejna – chyba róży. Też piękne, szkoda, że teraz niedostępne. Miałam też Pleasures Exotic, a teraz kończy mi się Pleasures Eau Fraiche – w sam raz na wiosenną pogodę. Pozostałe, czyli Delight i jeszcze jedna, której nazwy nie pamiętam – jakoś nie trafiają do mnie:) Ciekawa jestem kolejnej odmiany – Pleasures Bloom. Może ktoś napisze swoje wrażenia??
pozdrawiam
Jola

Alenka
8 lat temu

Po takiej recenzji Pleasures kupiłam w ciemno. Po dostarczeniu przez kuriera natychmiast użyłam i pobiegłam na spotkanie z bardzo elegancką kobietą. Z podziwem zerkałam na moją rozmówczynię i z przyjemnością wdychałam woń, którą roztaczała. Jakież było moje zdziwienie, gdy w końcu zdałam sobie sprawę że to moje perfumy tak cudnie pachną! Poczułam się równie elegancka i wyjątkowa. Serdecznie dziękuję za dzielenie się swoimi opiniami. Dają nie tylko chwile radości z lektury, ale też fantastyczne samopoczucie gdy się z uwag skorzysta!