Tommy Hilfiger w tym roku lansuje dwie nowe wariacje swoich klasyków z połowy lat 90. Wersja męska nazywa się po prostu Tommy Brights.
Jak pachną perfumy Tommy Brights?
Zaraz po aplikacji są bardzo ciekawe. Bardzo. Zielone, wytrawne, nieomal niszowe. Jałowiec złączony z galbanum zachowuje się tak dobrze, że miałem wrażenie obcowania z prawdziwą sztuką perfumeryjną. Skojarzenie z
Penhaligon’s Juniper Sling na tym etapie nie będą błędem, choć oczywiście Tommy Brights trochę odstaje.
Później ta jakość leci jak po równi pochyłej. Pojawiają się koszmarne nuty sportowe i syntetyczne utrwalacze rodem z najgorszych
perfum sportowych. Gdzieś tam pojawią się też strużki palonej żywicy, ale w otoczeniu tak masowym wygląda to dziwnie i nie jestem w stanie wydobyć z siebie słów pochwały. Baza jest już tragiczna do kwadratu, typowo „hilifigerowa” i sportowa.
Nie mogę się jednak opędzić od wrażenia, że Tommy Hilfiger robi coraz lepsze perfumy. Coraz więcej w perfumach tej marki eksperymentów i odważnych nut. Nie zawsze się to udaje, ale po Tommy Brights przesuwam tę firmę z szufladki „żenada dla mas” do „warto czuwać”.
Nuty: jałowiec, galbanum, labdanum, balsam fir, drewno cedrowe, ambra, piżmo, grejpfrut
Rok premiery: 2014
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: zapach dostępny w pojemności 100 mL jako woda toaletowa
Trwałość: średnia, około 5-6 godzin