Jil Sander Sensations to jedne z najciekawszych mlecznych i puchatych perfum, jakie wąchałem.
Kiedyś, zaraz po premierze, używała ich moja ciocia, a później kuzynka. Wówczas, a było to gdzieś w latach 2000-2005, perfumy Jil Sander nie wydały mi się szczególnie interesujące. Po długiej przerwie wróciłem do nich parę tygodni temu i była to słuszna decyzja. Dziś Sensations odkryło przede mną to, czego nie doceniłem za młodu.
Bób tonka
To piękna, cudowna wręcz tonka, która w tej kompozycji ociera się o klimat ciepłego zboża i mleka. Jest nieco wysłodzona i pięknie obudowana innymi nutami. Początek Sensations jest nieco kwaśny, ciut owocowy, odrobinę frywolny. Deklarowana w nutach głowy malina nie wychodzi jednak wyraźnie na pierwszy plan. Bardziej trafne byłoby określenie tego akcentu, jako kwaśna owocowa nuta, bez wchodzenia w szczegóły, jaki to naprawdę jest owoc.
Później pojawiają się delikatne kwiaty.
Jil Sander pisze o kwiecie pomarańczy i jaśminie. I znowu wypada napisać, że nie są one wyraźnie i ostro wyczuwalne. Tworzą jednak charakter ciepłych, rustykalnych wręcz roślin. Gdzieś w tle przebrzmiewa nuta rozgrzanego powietrza. A stąd już blisko do skojarzeń z
Gaiac Martine Micallef.
Drewno sandałowe
Zapach ten jest oficjalnie klasyfikowany jako kobiecy, ale ja uwielbiam w nim chodzić. Wszak tonka i drewno sandałowe to typowe uniseksualne nuty. Panowie mogą więc testować te perfumy. A nuż Sensations trafi w Wasz nos.
Nuty: malina, mandarynka, bergamotka, jaśmin, lawenda, cynamon, kwiat pomarańczy, tonka, drewno sandałowe, piżmo, ambra
Rok premiery: 2000
Twórca: Nathalie Lorson, Alain Astori
Cena, dostępność, linia: zapach prawdopodobnie wycofany z produkcji; za rarytas uchodzi wersja Eau de Parfum; ja testowałem standardową Eau de Toilette
Trwałość: bardzo dobra, około 10 godzin