Yves Saint Laurent Y |
Pamiętam, że w ubiegłym roku kilkukrotnie testowałem Yves Saint Laurent Y na lotniskach, i że dziwnym trafem nigdy nie zrobiłem notatek na ich temat. To rzadkość, bo zawsze, nawet na skrawkach papieru, staram się zapisywać uwagi dotyczące poznanych zapachów
A teraz siedzę sobie i na spokojnie testuję Y już po oficjalnej, polskiej premierze. Stwierdzam, że perfumy nie są warte nawet zdania. To marny, do bólu chemiczny wytwór laboratoryjnych koszmarów. Trochę ozonowy, trochę wodny, paskudnie świeży i metalicznie wstrętny. Przypomina mi najgorsze, limitowane wariacje na temat Light Blue skrzyżowane z tanimi perfumami sportowymi.
Zaskakuje fakt, że czuć tu akord kadzidlany, lecz nawet on jest wyziewem chińskiej fabryki.
Oficjalna fotografia perfum Yves Saint Laurent Y |
I aż dziw bierze, że tego typu kompozycja mogła zostać stworzona przez samego Dominique Ropiona. No cóż, wychodzi na to, że klient nasz Pan i trzeba robić perfumy w tym kierunku, w którym brzęczą dolary w sakwie.
Opinia końcowa o Yves Saint Laurent Y
Zapach na zerowym poziomie, przeżarty najtańszymi syntetycznymi składnikami od nut głowy po bazę. Nawet cytrusy, które zawsze grają naturalnie, oślepiono chemicznym blaskiem ozonowo-aldehydowym.
Najważniejsze cechy:
- – świeży, ozonowo-morsko-aldehydowy klimat
- – zakurzona baza
- – arcysyntetyczny wydźwięk całej kompozycji
Nuty: akord ambrowy, aldehydy, mięta, cytrusy, fiołek, bergamotka, geranium, kadzidło
Rok premiery: 2017 (w Polsce 2018)
Twórca: Dominique Ropion
Cena, dostępność, linia: woda toaletowa dostępna w pojemności 60 i 100 mL
Trwałość: dobra, około 7-8 godzin
Reklama perfum Yves Saint Laurent Y
Reklama perfum Yves Saint Laurent Y |