Boucheron to marka bardzo nierówna. Obok prawdziwych klejnotów potrafi pokazać coś zupełnie odpustowego
Perfumy Boucheron Serpent Boheme nawiązują, o zgrozo, do tej drugiej grupy. Stanowią po prostu kolejny przykład lekkich, zupełnie niemrawych kompozycji opartych na syntetycznych tonach kwiatowo-owocowych. Jest zatem subtelnie, zwiewnie i nawet przyjemnie. Nowy zapach kreuje wrażenie masowej kwiatowości, którą możemy podziwiać w ofercie każdej marki: od Lacoste, Hugo Boss po Chanel i Dior. Avon i Oriflame w tej grupie też są.
Dla mnie to produkt nie do zapamiętania i również pisanie o nim jest bezcelowe. Podejrzewam nawet, że Anne Flipo użyła dokładnie takiej samej formuły, którą dla kogoś zrobiła w przeszłości. Może być nawet tak, że wcześniej ktoś zamówił np. kilka ton danego płynu i zostało to w fabryce, a teraz – jako nowość – jest lansowane pod szyldem Boucheron.
Można powiedzieć, że Boucheron Serpent Boheme na początku jest nawet niezłe: lekko słodkie, lekko kwiatowe, lekko owocowe. Nawet są to bardziej rozświetlone hedionem białe kwiaty niż róża. Później robi się coraz bardziej mdło i syntetycznie w sposób zakurzony. Jaśmin dość szybko ginie na skórze, podobnie jak akordy owocowe. Zostaje tylko podła baza, która już wprost pasuje do kompozycji z niskiej półki.
Serpent Boheme logicznie pasuje do klimatu Place Vendome – początku obu są wręcz podobne. Problem polega na tym, że klasyk Boucheron z 2013 roku rozkwitał z czasem, a tutaj mamy porażkę totalną. Jeśli okaże się, że tegoroczna nowość ma zastąpić linię Place Vendome, to będzie to wielka szkoda, ponieważ jej poziom jest dużo niższy.
Opinia końcowa o perfumach Boucheron Serpent Boheme
Wtórność i nuda w wydaniu najbardziej możliwym z masowych. Fanom marki rekomenduję testy Place Vendome – to perfumy obiektywnie lepsze od tej premiery.