Jaśmin to sztandarowy przedstawiciel białych kwiatów
Dużo osób uważa perfumy jaśminowe ze zwiewne i lekkie, ale wynika to z faktu, że najczęściej w kompozycjach zapachowych wykorzystuje się różne molekuły, a nie sam absolut z płatków. Czysty składnik ma bowiem moc morderczą. I tak jak absolut tuberozy potrafi pachnieć gumą do żucia lub paloną oponą, tak jaśmin (zwłaszcza sambak) wchodzi w wątki zwierzęce i skórzane. W takiej formie poznamy go w Rania J Jasmin Kama.
Pierwsze trzydzieści sekund może otumanić swoją mocą i naturalnością. Dopiero po nich rozpoczynają się właściwe perfumy. To coś na kształt krótkiego preludium, które ma zwrócić naszą uwagę. Po nich kompozycja strzela w kilka stron. Obok jaśminu na scenę wchodzi akord różano-świeży, nawet nieco proszkowo-pralniany. To buduje ciekawy kontrast, bo składnik tytułowy ma przybrudzoną formę. Drugą wersją jest ścieżka ciepło-pudrowa, waniliowa, z widocznym balsamicznym niuansem.
Całość nie jest zmienna totalnie, ale trwa w tych dwóch obrazach. Klasyczna woń absolutu z płatków jaśminu nie jest tracona nigdy, a sama w sobie ulega pewnym przeobrażeniom. Zgaduję, że Rania Jouaneh użyła tu jaśminu wielkokwiatowego (grandiflorum) – jest on bogatszy, słodszy i mniej animalno-indolowy od sambacu. Z drugiej strony jego stężenie w Jasmin Kama jest na tyle duże, że wszystkie frakcje są wyczuwalne – stąd te pierwsze sekundy o mocy rozpędzonego nosorożca. Co więcej, w późnym sercu jaśmin nabiera wydźwięku dojrzałej brzoskwini. To zaś może rodzić pewne skojarzenia ze słynnym akordem morelowym lat 80.
Opinia końcowa o perfumach Rania J Jasmin Kama
Jaśmin o dużej mocy z ciepłym, balsamicznym wykończeniem. Zdecydowanie kobiecy, ale też niełatwy. Jeśli ktoś lubi aromat naturalnego absolutu z jaśminu, to może być nim oczarowany, bo dzisiaj perfum z takim stężeniem tego składnika szukać ze świecą.
Nie jest to zapach podobny ani do Aliena, ani Gelsomini di Capri. Bliżej mu do klimatów A La Nuit marki Serge Lutens.