Część premier debiutuje w Polsce z opóźnieniem
Jedną z nich są perfumy Giorgio Armani Ocean di Gioia, które anonsowane były w ubiegłym roku, ale pojawiły na rynku znacznie później. Chyba się nie pomylę, jeśli napiszę, że dopiero w styczniu.
To zapach lekki, zwiewny i wpisany w klimat tej serii. W zasadzie nie jest jednak zły. To masowa świeżość przedstawiona w rzetelny sposób. W sumie nie jestem zdziwiony, ponieważ nosem stojącym za wykonaniem kompozycji jest Sonia Constant, która w gronie perfumiarzy wyróżnia się umiejętnościami, zwłaszcza w kategorii świeżych mikstur (np. RBR Allegria).
Ocean di Gioia nie jest zapachem morskim, nadmorskim lub wodnym. Żadnych tego typu akordów tu nie poczujemy. Może poza bardzo subtelnie zaznaczonym wątkiem słonym, ale to kwestia dalszego planu. Nutą główną jest gruszka w formie pośredniej między taniością Versace Yellow Diamond a soczystą, na wpół dojrzała Konferencją. To efekt miły. Wtóruje mu spora doza cytrusów w naturalnej, dość słodkiej, owocowej formie. Momentami wchodzimy w obszary nieco szamponowe, ale nie jest to dyshonor.
I w zasadzie cała gra Ocean di Gioia dzieje się we wspomnianych wyżej obszarach. Rola kwiatów nigdy nie staje się kluczowa, choć tworzą one w sercu pewne tło dla tonów cytrusowych i owocowych. Może nie są szczytem szlachetności, ale też nie są tragedią.
Opinia końcowa o perfumach Giorgio Armani Ocean di Gioia
Dość udana interpretacja owocowo-cytrusowej świeżości. Czuć, że jest to kompozycja w dużej mierze tania i syntetyczna, ale wykonana jednocześnie z pomysłem przez perfumiarza o dużych umiejętnościach. Stąd całościowa ocena pozostaje pozytywna, ponieważ w tym przypadku należy docenić wartość pracy włożonej w kreację.
Kampania zapachu Ocean di Gioia
Wszystkie zdjęcia i informacje oficjalne pochodzą ze strony armanibeauty.com