Początek 2021 przyniósł kolejną nowość w butikowej linii La Collection Privee – jednej z bardziej cenionych luksusowych serii modowych marek.
Perfumy Christian Dior Tobacolor nie pachną jednak tylko lub głównie tytoniem, jak można byłoby przypuszczać po nazwie. To głęboko słodka, miodowo-owocowa mieszanka o dużej mocy. Poniekąd przypomina coś pomiędzy Mitzah a Plum Japonais. I chociaż bardzo lubię tego typu klimaty, to ta akurat kompozycja ma sporo wad, choć nie odmawiam jej oryginalności.
Na samym początku warto powiedzieć, że Tobacolor ma bardzo syntetyczny, plastikowy wydźwięk. Wszystko jest tu lepkie, jakby ktoś rozpuścił zrobioną ze słodzików landrynkę. Efekt ten rzutuje na wszystkie, wyczuwalne pojedynczo nuty: miód, tytoń, śliwkę i inne, a’la kandyzowane owoce. Jest moc, ale nie ma szlachetności.
W opozycji do tej wady występuje złożoność i wielowymiarowość kompozycji. Francois Demachy zafundował arcyciekawy spektakl, choć grany przez sztucznych aktorów na deskach lepkiej sceny. Co więcej, w Tobacolor znajdziemy nutę, która odróżnia go od wszystkich, znanych mi perfum – dym. Perfum dymnych jest oczywiście pod dostatkiem, ale w tych konkretnie przyjmuje on niesamowitą formę, której do tej pory nie poznałem. Jak byłem dzieckiem, to często robiliśmy sobie ogniska – klasowe czy z rodziną. Po tych ogniskach włosy przybierają charakterystyczny, mdło-wędzarniany aromat, który szczególnie mocno czuć po wejściu pod prysznic i skierowaniu strumienia ciepłej wody na głowę. W Tobacolor ta ogniskowo-włosowa nuta przeszywa prawie całą kompozycję – pojawia się po 15-20 minutach i trwa do samego końca.
I choć efekty są ciekawe, to cały czas wydaje się, że scena jest pokryta tą roztopioną, chińską landrynką. Nuty zdają się grzęznąć, potykać. Tobacolor ma przy tym zbójecką moc, większą nawet niż Feve Delicieuse, które mam w formie pełnowymiarowej. Na tyle Feve wypada jednak jak podróbka – jakby ktoś chciał zrobić pięknego, smakowitego tytoniowca z poślednich, tanich składników.
Opinia końcowa o perfumach La Collection Privee Christian Dior Tobacolor
Być może jest to najbardziej intensywny zapach tej linii, ale na pewno nie najlepszy. Mimo dużej mocy pachnie po prostu mało naturalnie i zupełnie nieszlachetnie.