Odkąd Givenchy postawiło na reinterpretację jednego ze swoich największych klasyków nie udało mi się przekonać do żadnej z nowych kompozycji. Najbliżej temu była, co w zaskakujące, odsłona najlżejsza – Eau de Toilette
Dziś sięgam jednak po perfumy Givenchy L’Interdit Rouge. W zamyśle twórcą mają być wariacją jesienno-zimową. Dla mnie bardzo są podobne do wersji czarnej – Intense.
Przed testami Rouge nie przypominałem sobie tekstów poprzednich, ale jakież było moje zdziwienie, kiedy w ten sam sposób opisałem obu członków tej rodziny. W podręcznych notatkach zapisałem, że czerwone wcielenie pachnie molekularną wanilią, a nie używam tego określenia często – poprzednio właśnie w artykule o L’Interdit Intense.
Na potrzeby recenzji, kiedy nie mogę w 100% przekazać Wam zapachu, mogę napisać, że wersja Rouge jest w dużym stopniu kopią poprzednika. Owszem, testując nadgarstek do nadgarstka, na pewno da się znaleźć różnice, ale ja nie mam możliwości czasowych i nie widzę sensu, żeby to robić. Givenchy L’Interdit Rouge to wciąż poziom średniaka. Gdybym miał nadzieję na arcydzieło, to na pewno bym poświęcił im więcej czasu.
Opinia końcowa o perfumach Givenchy L’Interdit Rouge
Zapach utrzymany w konwencji rodziny i (co powtórzę po raz kolejny) najbardziej podobny do wersji Eau de Parfum Intense.