Zapach Estee Lauder Desert Eden dostępny na Douglas.pl (KLIK)
Róża połączona z kadzidłem to temat znany i ceniony przez mistrzów perfumerii od wielu lat. Za jedne z najlepszych wariacji w tym temacie na pewno można uznać wycofane już Paestum Rose, klasyka Marni, Hippie Rose czy Portret Damy
Estee Lauder Desert Eden nie odbiega od nich jakością. Po raz kolejny obcujemy z kompozycją bogatszą niż wynika to ze spisu nut. Mamy zatem całe spektrum różaności – od zielonego listowia krzaka po różaną konfiturę, choć w tym ostatnim przypadku udział cukru wcale nie jest duży. Pewne podtony ziołowe mogą sugerować obecność geranium w kompozycji sygnowanej nazwiskiem Anne Flipo. Z kolei w bazie całość nabiera drewnianego, wręcz papirusowego wydźwięku z nutą starych książek. W tym ostatnim etapie jesteśmy zresztą żywo przenoszenie do biblioteki, w której ktoś zebrał zielniki z okazami róż z całego świata.
Na początku róża jest jednak żywa, soczysta, pięknie obleczona w woal kadzidła. Samo kadzidło nie ma wydźwięku kościelnego, a bardziej żywiczno-drzewne. Pod tym względem wyraźnie przypomina też perfumy Sisley Izia Le Nuit. To z kolei podpowiada mi, że akord kadzidlany nie powstał wyłącznie w oparciu o olibanum, ale też labdanum i/lub inne żywice.
Trzecia z nut – drewno sandałowe – raczej nie występuje tutaj w czystej formie. I w sumie bez czytania spisu nut można byłoby ją pominąć. Z tym, że na pewno wnosi do obrazu pewne ciepłe pierwiastki i niweluje metaliczny, posadzkowy i chłodny ton kadzideł.
Co istotne, różane kadzidło Estee Lauder zachowuje szlachetność i naturalność od początku do końca.
Opinia końcowa o perfumach Estee Lauder Desert Eden
W kategorii kadzidlanych róż to bez wątpienia piękna premiera, jedna z najlepszych.