Mam zamiar opisać całą, luksusową z zamierzenia, kolekcję Estee Lauder, ale o najciekawszych pozycjach już było (moim numerem jeden pozostaje Radiant Mirage)
Dzisiaj kilka słów na temat Blushing Sands, choć z trudem stukam w klawiaturę.
To prosta kompozycja o naturalnym wydźwięku lekkiego, letniego wetiweru. Zapach jest zielony, nieco cytrusowy, nawet słonawy. Na pewno nie ma w nim frakcji wetiwerii smolistej lub dymnej.
Zapach ma dużą wartość edukacyjną, bo wyraźnie czuć w nim jak pachnie wetiwer z Haiti – ten najlżejszy o zielonym, przyjaznym tonie z niuansem słodkawym i kwiatowym.
I w zasadzie to jest cała historia tej kompozycji. Zakładam, że może być bardzo wdzięczna podczas lata.
Szybko znikają ze skóry, ale dzięki temu zachowują naturalny i szlachetny wyraz do samego końca – i to pomimo deklarowanych syntetycznych piżm w bazie.
Opinia o końcowa o perfumach Estee Lauder Blushing Sands
Trudno powiedzieć, żeby perfumy tak zdominowane przez jeden składnik były produktem wysokiej jakości, choć mają swój urok i mogą być rewelacyjne w formie zapachu urlopowego.
Są wyraźnie przesunięte w męską stronę.