Klasyczna odsłona tego zapachu, która powstała w 2014 roku, wzbudziła moje niejednoznaczne odczucia, ale pamiętam ją do dziś dnia
Tom Ford Costa Azzura Parfum jest podobny do pierwowzoru tylko w początkowych fazach. Nie ma jednak niszowego twistu, nie ma tamtej naturalności, a same akcenty drzewne mają tani wydźwięk. Oczywiście, wierzę, że start z cytrusami i nutami drzewno-zielonymi może się podobać, zwłaszcza mężczyznom. Nie zmienia to jednak faktu, że po godzinie z tego ciekawego obrazu nie zostaje nic, a wersja Parfum staje się zupełnie odmienna od protoplasty. Wówczas pachnie jakimiś tanimi, męskimi pachnidełkami z najniższej półki. To równie dobrze mogłaby być premiera marki za 40-80 zł za flakon.
Przyznam szczerze, że Costa Azzura Parfum mnie zszokowała, ponieważ nie myślałem, że perfumy jednej z moich ulubionych firm mogą pachnieć tak tandetnie po jednej godzinie od aplikacji. I tak znacznie gorzej niż klasyczna Costa Azzura Eau de Parfum.
Opinia końcowa o perfumach Tom Ford Costa Azzura Parfum
Gdyby to był Hugo Boss lub Lacoste to powiedziałbym, że tragedii nie ma, bo dla takich marek 3/10 to niezła nota, ale w przypadku Toma Ford to jest masakra. Według mnie to chyba pierwszy, tak trywialnie masowy i zakurzony zapach w historii. Nie liczę akordu otwarcia, który jest nieco lepszy i podwyższa ocenę całości.