To druga recenzja, która mnie przyblokowała, ponieważ nie mogłem się zebrać, aby zacząć ją pisać
Zatem tak… Lancome La Nuit Tresor Intense ma przepiękny, ambitny i wyjątkowy start. Jest owocowo cierpki, musujący, przypomina nieco wzmacniane czerwone wina. Słodycz jest wielowymiarowa. Raz mamy maczaną w porto bezę, innym razem karmelizowany syrop wiśniowy. Jest wątek konfiturowy, ciężki oraz lekki, który przypomina różano-wiśniowe ptasie mleczko. Pojawia się aromat zdrewniałej pestki z niuansem śliwkowym. Jest cień migdałów.
Start mnie zachwycił i szedł po najwyższe oceny. Domyślam się, że w perfumeriach produkt ten będzie absolutnym hitem, ponieważ akord głowy nie dość, że jest na ultrawysokim poziomie, to jest też po prostu ujmujący.
Problem w tym, że po 20 minutach nie zostaje po nim ślad. Mamy jakieś syntetyczny popłuczyny po dość udanym, klasycznym La Nuit Tresor. Po dwóch godzinach robi się z tego to samo, co wydarzyło się w Oui La Vie Est Belle – czyli schodzimy na najniższą półkę drogeryjną. Syntetyki waniliowo-paczulowo-piżmowo-drzewne stają się dominantą.
Opinia końcowa o perfumach Lancome La Nuit Tresor Intense
Potężny kontrast między genialnym akordem rozpoczynającym a szorującą po dnie resztą.