Z marką Le Couvent jakoś nie było mi nigdy po drodze, ale miałem okazję poznać już ich najnowszą kompozycję
Le Couvent Vetivera to perfumy męskie i mocno osadzone w stylu Jean Claude Elleny. Składnik tytułowy – wetiwer – jest w nich wyczuwalny przez cały czas, od początku do końca. Już sam ten fakt, utrwalenie i jednoczesne zapewnienie naturalnego brzmienia, jest wart kilku punktów i stanowi jedną z głównych zalet perfum. Zresztą wetiwer kojarzy mi się z tym perfumiarzem od lat. Być może dlatego, że to właśnie on wyczarował Cartier Declaration czy Terre d’Hermes.
W pierwszej chwili po teście, Vetivera zresztą mocno nawiązuje do tamtym klasyków. Niesie wrażenie mineralności połączonej z charakterystycznym akordem cytrusów. Kto jednak liczył na kopię Terre, ten się zawiedzie, ponieważ Ellena poprowadził dalszą grę po zupełnie innych torach. Kompozycja zaczyna wchodzisz w obszary zielone z bardzo wyraźnie zaznaczonymi nutami lubczyku lub natki selera. Perfumy są wówczas mokre, świeże, a ich zieleń ma bardzo botaniczną formę. Taka konstrukcja nuty wetiwerowej to wielka sztuka. Motyw ten jest utrzymywany już do końca, lecz drobne detale się zmieniają.
Pojawia się cień czegoś ambrowego, ciepłego, co wnosi wrażenie nawet pewnej żywiczności do kompozycji. Vetivera muska obszary rosołowe, ale nie przekracza granicy elegancji i szyku. Pytanie tylko, czy Jean Claude Ellena użył innych składników, czy po prostu postawił na zabawę różnymi rodzajami wetiweru. Charakterystyczny, ciepły i drzewny niuans jest bowiem cechą absolutów wetiwerii – zwłaszcza tych burbońskich (czyli pochodzących z wysp Oceanu Indyjskiego nieopodal Afryki) lub, w mniejszym stopniu, z Haiti. Tego się nie dowiemy, ale nie zmienia to faktu, że interpretacja Le Couvent tak właśnie pachnie.
Opinia końcowa o perfumach Le Couvent Vetivera
Bardzo udany, naturalnie brzmiący i dobrze skomponowany aromat wetiweru. Jest to tym cenniejsze, że to nuta obecna od wielu, wielu lat i zrobienie na jej kanwie czegoś nowatorskiego to naprawdę sztuka.