Dzisiaj kilka słów o pierwszej z dwóch nowości tej szanowanej, brytyjskiej marki (na blogu pojawiają się z opóźnieniem, ale lepiej późno…)
Clive Christian Contemporary to męskie perfumy oparte na tonach drzewnych i fiołku. Kompozycja jest mało niszowa, ale jednocześnie bardzo bezpieczna. Nie nawiązuje do retro klasyki, a znacznie bliżej jej po półek sieciowych perfumerii XXI wieku.
Nie powiedziałbym, że to zapach wybitny, choć na pewno można powiedzieć, że jest rzetelnie wykonany. W skrócie mógłbym napisać, że przypomina lżejszą, dosłodzoną wersję Dior Fahrenheit. To ten sam drzewny fiołek z pewnym skórzanym niuansem. Natomiast Contemporary pozostaje propozycją prostszą i jednak nieco bardziej chemiczną. Może też przypominać np. Burberry Touch for Men – gdzie zastosowano dokładnie to samo połączenie cedru, fiołka i gałki muszkatołowej.
Pewnym plusem zapachu Clive Christian jest ciekawe, owocowo-kwaskowe rozpoczęcie. To pewnie deklarowana w składzie jeżyna. Później przechodzimy do akordu głównego, o którym już pisałem. Baza jest jego przedłużeniem, choć zaczynają się w niej pojawiać nuty mniej szlachetne z delikatnym kurzem. Obecne są też elementy znane z męskich pachnideł rodziny Invictus/Sauvage, czyli zapewne jakieś ambrowo-piżmowo-drzewne molekuły utrwalające.
Opinia końcowa o perfumach Clive Christian Contemporary
To zapachowy średniak. Średniej jakości składniki połączono z sposób rzetelny. Na pewno zapach byłby bestsellerem, gdyby stanął na półkach selektywnych perfumerii. Przy tym nie zapada w pamięć i w swojej kategorii nie stanowi jasnego punktu.