Po pierwsze, ta kompozycja nie ma wiele wspólnego z odsłoną L’Absolu. Zdecydowanie bliżej jej do brzmień klasyka
Natomiast cieszę się, że perfumiarze pracujący nad tą miksturą nie poszli na łatwiznę. Z tego też powodu już na wstępie mogę uznać perfumy Lancome La Vie Est Belle Iris Absolu za flankera udanego, choć nie przeprowadzającego rewolucji w rodzinie. Prawdę mówiąc, oczekiwałem doznań na miarę tej dawnej wersji L’Absolu i aromatu karmelizowanych cukierków irysowych. Tego jednak nie mamy, ale w zamian otrzymaliśmy mocno naturalną interpretację irysa. Jej subtelnie zaznaczony marchewkowy odcień jest szlachetny, pięknie wkomponowany w smakowite tło. Najważniejsze jest jednak to, że zapach niesie pozytywne emocje. Jeśli ktoś lubi klasyczną wodę perfumowaną LVEB, to ta wersja nie powinna go razić.
Marchewkowe tony też nie powinny niepokoić, ponieważ stanowią ledwie preludium. Podobnie było w zjawiskowych Armani My Way Parfum. Późniejsze drogi obu zapachów się jednak rozchodzą. Propozycja Lancome wchodzi w obszary bardziej pudrowe, trochę kwaskowe. Przypomina momentami pudrowane cukierki. Oczywiście, nie jest tak, że efekt ten dominuje nad akordem „laviestbellowskim„, który nawet w wersji Iris Absolu stanowi 80-90% wrażenia. Natomiast chodzi o to, że wspomniane dodatki wyraźnie go uszlachetniają i nadają ciekawszego wydźwięku.
Jedyną istotną wadą jest to, że baza tych perfum staje się bardziej płaska, jednowymiarowa i tańsza niż to było w klasyku. Z tym, że porównuję do wersji sprzed lat. Może dziś La Vie Est Belle ma właśnie taki fundament? Nie zmienia to jednak w istotny sposób oceny całej kompozycji, ponieważ gra wszystkich innych elementów jest dobra i trwa długo. Sama zaś baza w tej tańszej formie pojawia się dopiero po czasie.
Opinia końcowa o perfumach Lancome La Vie Est Belle Iris Absolu
To dobry flanker. Fanki La Vie Est Belle powinny poczuć się ukontentowane, a być może wersja ta zdobędzie też nosy osób nieprzekonanych.