To chyba pierwszy flanker klasycznych Libre Eau de Parfum, który nie wywołał we mnie istotnej dawki pozytywnych emocji
W mojej opinii nie da się jednak zepsuć wariacji na temat Libre, ponieważ ten akord jest dopracowany tak bardzo, że sam w sobie zawsze broni każdej kompozycji, w której zostanie zawarty. W YSL Libre L’Absolu Platine również jest bohaterem pierwszego planu. To sprawia, że nosząc cały dzień perfumy, będziemy wiedzieli, że to właśnie Libre. Różne są jednak detale, zwłaszcza na początku.
I w praktyce wydaje mi się, że jedynie pierwsze minuty i godziny pozwalają na zaobserwowania istotnych różnic między nową wersją a klasykiem. Wersja Platine jest znacznie bardziej detergentowa, chmurkowo-świeża, wręcz mydlana. Wchodzi przy tym w aromaty pralniane, które jednak świetnie komponują się z lawendą. Jest to logiczne połączenie, a przy tym broniące się wykonaniem. Zazwyczaj akordy piżmowo-aldehydowe, czyste, wchodzą w wątki taniej chemii, a tutaj tego uniknięto. Kompozycja jest po prostu przyjemna. Może kojarzyć się z luksusowym mydłem.
Odbieram ją nieco gorzej od innych odsłon, ponieważ nowy akord przyćmił w dużej mierze genialną konstrukcję klasyka. To już nie jest ta wspaniała lekkość kwiatowych nut, a zapach zdecydowanie cięższy w swojej czystości. Trochę brzmi tak, jakbyśmy mieli być uduszeni tą sterylnością. Co więcej, czasami Libre L’Absolu Platine wchodzi w obszary pudrowe i potrafi naprawdę poddusić. Są też momenty, kiedy ma w sobie retropierwiastek dawnych czysto-aldehydowych woni, choć jednocześnie absolutnie nie przypomina No. 5 – co to, to nie.
Ostatni akcent, na który zwróciłbym uwagę to zwiększenie znaczenia kwiatu pomarańczy. W nowej wersji nadaje on ciężkości z elementem nieogrzewanego buduaru. To efekt całkiem okej, ale jednocześnie stanowi kolejny kamyczek, który niszczy idealną harmonię pierwotnego Libre.
W miarę upływu czasu YSL Libre L’Absolu Platine dąży do bazy klasyka. Po 4-5 godzinach obie wersje mogą być pomylone, choć w aktualnej zawsze zostaje ten element proszku do czyszczenia lub mydła.
Opinia końcowa o perfumach Yves Saint Laurent Libre L’Absolu Platine
Ciekawa wariacja na temat klasyka, choć jednocześnie odbiegająca w największym stopniu od klimatu serii – przynajmniej w początkowych fazach.