Obok Lancome Idole to właśnie te perfumy mają skraść aktualny sezon jesień/zima.
Pachną łatwo, prosto i przyjemnie. W przeciwieństwie do swojego kuzyna (perfumy Lancome też produkuje L’oreal), YSL Libre prezentuje jednak zdecydowanie wyższy poziom. Ze spokojem można powiedzieć, że tym razem francuski koncern przedstawił perfumy zrobione z pomysłem, które próbują iść własną drogą. Jest to tym cenniejsze, że zapach jest białokwiatowy, lekki, wiosenny i pozornie nijaki.
Zalew negatywnych opinii na temat tej kompozycji wynika według mnie tylko i wyłącznie z tego, że ludzie testują ją pobieżnie na papierze lub szybko na nadgarstku. Prawdą jest, że prawie wszystkie perfumy, który pachną słabo podczas pobieżnych testów, faktycznie są tragedią. Libre stanowi jednak ten nieliczny wyjątek (podobnie jest zresztą z Baikal Leather), który musi mieć czas na to, żeby pokazać swoją wartość.
Kiedy zatem damy im czas, to Yves Saint Laurent rozpocznie swoją właściwą, choć nieinwazyjną opowieść. Zapach jest delikatny, ale zdecydowany. Czuć w nim nuty syntetyczne, piżmowo-ambrowe, ale zostały tak ułożone, że wymagało to po pierwsze dużo czasu, a po drugie wielkich umiejętności. Po wtóre, one są perfekcyjnym tłem dla bohaterki pierwszego planu – lawendy. YSL Libre to nie są perfumy w typie Tom Ford Lavender Extreme, nie są monotematyczną wariacją. Lawenda musi dzielić się tu miejscem na scenie z tonami lekkich, białych kwiatów (choć to jednak plan pierwszy)
Czasami mam wręcz wrażenie, że zasada tych perfum to przedstawienie megawtórnych i nudnych akordów: kwiatków, cytrusków i owocków, w nowej, zapierającej dech piersiach interpretacji. Chodzi o to, że lawenda nadaje temu wszystkiego drugiego i trzeciego wymiaru, i sprawia, że wszystko pachnie w sposób niespotykany. Jednocześnie nie obcujemy tutaj z tonami lawendy ostrej i ziołowej lub drzewnej i przybrudzonej. Libre to lawenda ostra i szykowna jak szpilka. Bardzo nowoczesna. Metaliczna, ale przy tym naturalna.
I owszem, perfumy te złożone są z dużej ilości składników syntetycznych, lecz to wszystko tworzy perfekcyjną całość. W swojej kategorii zapach YSL Libre jest zjawiskiem na miarę Estee Lauder Beautiful Belle, Twilly d’Hermes czy Gucci Bloom.
Opinia końcowa o YSL Libre
Rekomenduję testy, ale dokładne. Nie bójmy się pójść do perfumerii i popsikać się globalnie. Te perfumy potrzebują czasu. I druga uwaga: Libre pachnie równie ciekawie na materiałach. Według mnie ciekawiej rozwija się też na tworzywach sztucznych niż na bawełnie lub wełnie.
Żadnych perfum w tym roku nie przetestowałem tak dokładnie i tak kompleksowo jak tych.
Perfumy nie tylko dla kobiet?
I już ostatnia uwaga: YSL Libre mogą być uważane za zapach uniseksowy. Lawenda w tym zapachu wnosi pierwiastki męskie, które grają zupełnie inaczej niż w Mon Guerlain. Kiedy opadną pierwsze, nieco infantylne tony, to cała późniejsza gra może być akceptowana na męskiej skórze. To jednak tylko świadczy o tym, że powstały perfumy warte poznania i niezwykłe.