To nie są perfumy lawendowe. Szczęściem jednak jest fakt, że pachną naturalnie, ciekawie i na pewno zaskoczą wiele osób
Le Labo Lavande 31 to bardzo udana interpretacja wody kolońskiej, w której czuć wszystkie teoretyczne wątki tej mikstury. Mamy zatem zielone listowie cytrusów, mamy iskrzącą i do nie końca dojrzałą skórkę, mamy kwiat gorzkiej pomarańczy, mamy młode zioła… Jest też aromat mokrego kamienia w strumyku i świeżość lodowatego wiatru wiejącego znad górskich lodowców. I lawenda wcale nie jest tu kluczowa i w ogóle nie wchodzi na pierwszy plan.
Kompozycja nie ma też bardzo, bardzo zarysowanej nuty neroli. Na początku dominuje gorzko-kwaśna skórka cytrusów (różnych: cytryn, bergamotek, limonek). Później Lavande 31 staje się bardziej ziołowe i aromatyczne. Nie jest to jednak wprost lawenda.
W trzecim etapie kompozycja przypomina aromat prania suszonego obok lasu. Czysta woń piżma miesza się z aromatem pościeli w drewnianej szafie i chłodem lawendowych zawieszek w świeżo wywietrzonym pokoju. Ta baza jest z jednej strony chłodna i sterylna, lecz ma w sobie również pożądaną miękkość. To trochę taki efekt chłodu, kiedy kładziemy się do lodowatej pościeli, ale po chwili czujemy pod nią narastające ciepło. Tylko momentami zbyt mocno widzimy aromat proszkowo-aromatyczny, który skręca w stronę gospodarczych substytutów lawendy. Na szczęście to tylko detal.
Opinia końcowa o perfumach Le Labo Lavande 31
Bardzo ciekawa interpretacja wody kolońskiej. Połączenie nut cytrusów, ziół i piżma wyszło tu naprawdę dobrze.