Testuję sobie tę kompozycję już kilka dni i doszedłem do kilku wniosków
Po pierwsze, przy teście w perfumerii giną jej detale, które wyróżniają kompozycję z tła i innych pozycji w rodzinie Daisy. Po drugie, ogólny klimat Marc Jacobs Daisy Wild jest wtórny, nudny i tani, rodem z niskiej półki drogerii. Szczegóły uszlachetniają jednak całość.
Zapach rozpoczyna się tanią nutą szamponowo-kwiatową, syntetyczną do szpiku kości. Na szczęście, ma też w sobie ładunek a’la żelkowy, trochę landrynkowy, kwaśno-cierpki. Ten akord trwa długo, choć z czasem jego intensywność maleje. Co ważne, pozostaje on donorem świeżości w Daisy Wild od początku do końca.
Roli tej nie spełnia bowiem banan, który zaprezentowano nie w formie kwiatów bananowca (jak deklaruje producent), a jako dojrzały owoc lub wręcz ciasto bananowe z masłem. Z pewnością nie jest to dominanta perfum, ale po 20-30 minutach wrażenie bananowe jest mocno widoczne. To też powód dla którego nie warto testować tej kompozycji „na szybko”.
Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że Marc Jacobs Daisy Wild to NIE są perfumy bananowe. To wciąż tania, szamponowo-syntetyczna kompozycja z molekułami kwiatowymi, w której detalem urozmaicającym jest banan. Jest to oczywiście wrażenie pozytywne, zbierające punkty do finalnej oceny, ale nie zmienia ogólnego wydźwięku perfum. Tym bardziej, że najpóźniejsza baza traci te nuty i staje się niecharakterystyczna i nudno-masowa.
Opinia końcowa o perfumach Marc Jacobs Daisy Wild
Ciekawie zaprezentowany wątek bananowo-maślany okazał się zbyt małym detalem, aby ocena była pozytywna. Mimo tego, warto poznać tę kompozycję.