A to prawdopodobnie najbardziej interesująca (choć nie najlepsza) pozycja w historii tej rodziny
Salvatore Ferragamo Signorina Unica to woń, którą charakteryzuje duży stopień złożoności. Czasami aż trudno uwierzyć, że taka marka wylansowała coś takiego. To zapach unikatowy jak na standardy sieciowych perfumerii. Jest morski, ale też kokosowy. Przypomina w tym wszystkim niszowe premiery. Mnie skojarzył się z Heeley Coccobello i Guerlain Nettare di Sole, nutą dryfujące drewna, solą, olejkiem do opalania…
Kiedy efekt łupiny kokosa nieco przygaśnie, to możemy opisać te perfumy jako ciasteczkowe i słone jednocześnie. Muskamy klimatów Calvin Klein Reveal. Przy tym wszystkim jest też niuans fiołkowo-pudrowy, który obok nuty olejku do opalania generuje nutą pudrowo-szminkową. Paradoksalnie, dopiero po dłuższym czasie w Signorina Unica poczujemy cytrusy. Ich forma jest dojrzała, ale świeża. Słodycz miąższu nie przytłacza, lecz spójnie komponuje się z wrażeniami wcześniejszymi.
Gourmandowy akord słonych ciasteczek zyskuje aromat sandałowo-kawowy, tłusty. Żywo nawiązuje do opisywanych niedawno Jo Malone Passiflora. Zasadniczą wadą całych perfum Salvatore Ferragamo Signorina Unica jest ich syntetyczny, tani wydźwięk. To dokładnie takie samo zjawisko, jakie obserwowaliśmy w Charlotte Tilbury Love Frequency. Umiejętności perfumiarza to zbyt mało, aby wyczarować dzieło sztuki perfumeryjnej. Potwierdzeniem tego jest baza, w której wszystko stapia się w jedną, chemiczną pulpę, która złożona jest z molekuł waniliowo-ambrowo-piżmowych, słodkich i zakurzonych jednocześnie.
Opinia końcowa o perfumach Salvatore Ferragamo Signorina Unica
Ciekawa, złożona kompozycja, która jednak razi w nos taniością. Jest też znacznie subtelniejsza, bardziej rozcieńczona od innych pozycji swojej rodziny. Natomiast konstrukcyjnie jej walory są bardzo duże.