Dzisiaj kilka słów o męskiej limitowanej edycji z rodziny sportowej
Chanel Allure Homme Sport Superleggera to woń, która błyska na półkach perfumerii w tym roku i zapewne w przyszłym już jej nie zobaczymy. To zapach rzetelny. Aż ciśnie się na usta przymiotnik „niemiecki”, tak jak myślimy o niemieckich samochodach.
Nowa edycja nie ma za dużo wspólnego z klasycznym Allure Homme Sport. Gdybym miał się silić na skojarzenia, to wskazałbym bardziej na podobieństwo do edycji Eau Extreme, która była drzewno-piżmowa, ale z kolei miała też wyraźne fundamenty klasycznego, brązowego Allure. A w Supperleggera wątków pierwowzoru nie ma zbyt dużo (jakieś są, ale bez nadmiaru).
W skrócie powiedziałbym, że to spotkania między ogólnym akordem rodziny Allure Sport (tak jakbyśmy wzięli pod uwagę wszystkie pozycje) i Dior Sauvage. Chodzi o to, że nowa wersja jest bardziej skierowana na tony wytrawno-drzewne. Mógłbym powiedzieć, że to akord zakurzony, lecz w tym przypadku ma klasę. Nie rozpatrywałbym zatem tego jako wady, choć jest to nudne jednocześnie.
Początek mają okraszony cytrusami w dobrym stylu. Są nieco gorzkawe od grejpfruta. Mało słodkie. Od razu czuć też ten akord drzewno-piżmowy charakterystyczny dla wielu męskich perfum. Później te cytrusy ulatują i zostaje rzetelne baza, która bazuje na składnikach syntetycznych. Natomiast absolutnie nie razi to taniością, ale mowy o żadnej oryginalności być nie może. Doceniam to, że Chanel Allure Homme Sport Superleggera nie pachnie sztucznie czy niskopółkowo. To jednak kompozycja przyjemna i dobrze zrobiona. Za to należą się oklaski.
Nie podoba mi się z kolei to, że utracono tutaj piękny i koronny akord klasycznego, brązowego Allure. Ten odrobinę pudrowo-owocowy i słodko-ambrowy. Może gdzieś w sercu są jakieś jego resztki, ale bardzo, bardzo nieznaczne.
Opinia końcowa o Chanel Allure Homme Sport Superleggera
Powiedziałbym, że to perfumy praktyczne. Spodobają się raczej każdemu. Po tym względem mogę powiedzieć, że mógłby to być Dior Sauvage Sport.