Niestety, ale to jest porażka tej kolekcji
Perfumy Giorgio Armani My Way Ylang nie mają w sobie tego dopracowanego akordu słodkiej, owocowej kwiatowości doprawionej cytrusami, z której słyną klasyczne My Way Eau de Parfum. W zasadzie mogą być rozpatrywane jako oddzielny byt. Ja zrobiłem eksperyment taki, że nie czytałem żadnych informacji o tej premierze przed testami. Znałem tylko nazwę i człon „ylang” w niej. Moje notatki obfitowały w sformułowania: „znacznie gorszy od klasyka”, „zakurzony”, „chemiczny”, „tani”, „rozcieńczone białe kwiaty w stylu hedionowym”, „rozcieńczona słodycz niskiej półki”, „brak mocy”, „syntetyki piżmowo-ambrowo-kwiatowe”, „jak lekka podróbka My Way”.
Problem polega na tym, że w My Way Ylang nie wyczułem żadnych naturalnych składników, ani naturalnie brzmiących. Dopiero kiedy przeczytałem spis nut, to zaczęła mi się klarować idea, która stoi za tą kompozycją. Ona miała być mleczno-chemiczna, z dodatkiem owocowo-kwiatowej słodyczy i wanilii. Natomiast nie poczujemy tu żadnych nut związanych bezpośrednio z naturą. Mango nie pachnie jak mango. Kokos nie jest kokosem. Ylang nie pachnie jak ylang. Jest jedynie słabowita wanilia i tony molekuł, która dają efekt mlecznej plastikowości. A ta jest surogatem kokosa, ylangu, tuberozy, mango… Szczęściem w nieszczęściu jest to, że woń jest rozcieńczona i nieagresywna. Szybko znika za skóry zostawiając jedynie chemiczny powidok, który trwa do 5-6 godzin.
Opinia końcowa o perfumach Giorgio Armani My Way Ylang
W mojej ocenie to jedna z gorszych wariacji w tej rodzinie. Tak jak odsłona Nectar była namiastką perfum wodnych, tak Ylang jest cieniem perfum kremowo-kokosowo-wakacyjnych.
Plusem tej kompozycji jest na pewno dobre złożenie i gra nut. Mimo że są tanie, to coś się tu dzieje. Stąd względnie wysoka ocena.