Chloe Cedrus Intense

Ponoć ta odsłona jest podobna do klasyka, ale nie wypowiem się na ten temat, ponieważ nie znam wersji podstawowej

Chloe Cedrus Intense (z kolekcji Atelier des Fleurs) to jednak woń bardzo w stylu Quentina Bischa. Mówiąc w skrócie – zawiesiłbym ją gdzieś pomiędzy Essential Parfums Bois Imperial a Parfums de Marly Valaya. Mamy zatem silny akcent drzewny o zielonym, pieprzowym wykończeniu. Mocno czuć wetiwer, Akigalawood i kręcące w nosie przyprawy. Zamiast pieprzu użyto tu kardamonu, więc efekt kręcenia w nosie nie jest aż tak intensywny, lecz wciąż pozostaje widoczny.

Drugą frakcją w tej kompozycji są tony kwiatowe. Podkreślam, że jest to akord fantazyjno-abstrakcyjny. Nie doświadczamy zatem prostych, naturalnych nut kwiatowych. I to pomimo deklaracji róży w spisie nut. To jest raczej wyobrażenie kwiatowości i jej autorska interpretacja. Tak samo Louise Turner (współautorka Cedrus Intense) zrobiła w Narciso Rodriguez for Her Intense. W przypadku Chloe akord ten jest znacznie bardziej wytrawny (nie ma nawet tej dozy słodyczy, która była w Valaya), ponieważ nie dołączono absolutnie żadnych słodkich tonów. Wyraźnie zaakcentowano też zieleń. Barwa ta jest tutaj chłodna, tulipanowa, trochę liliowa. Przenosi do kwiaciarni, w której kwiaty zanurzono w lodowatej wodzie.

Cedr jako olejek cedrowy, nie jest tutaj tutaj nutą pierwszoplanową. Bardziej odbieram tę kompozycję jako wariację na temat cedru, indywidualnie zrobiony akord, który ma w sobie coś futurystycznego. To znaczy, że jeśli ktoś poszukuje naturalnej woni cedru, to tutaj jej nie znajdzie.

Wadą (ale niezbyt dużą) Cedrus Intense jest też duża prostota. Wydaje mi się, że to może być baza, na której Bisch budował inne swoje kompozycje. Brakuje tutaj opowieści i rozwoju w czasie, co dzieło się w innych premierach. Jednocześnie zapach ten utrzymuje swój aromat od początku do końca. Nie wpada w brzmienia przykre i tanie w bazie (lub robi to w minimalnym stopniu). Wąchając go po 8-9 godzinach dalej będziemy wiedzieć, że to ten sam produkt.