Myślę, że to jeden z lepszych flankerów Acqua di Gio (pamiętając, że większość ma fatalne oceny z dołu skali)
Połączono tu akord fiołkowej skóry znany z Dior Fahrenheit z wodnymi niuansami Acqua di Gio. Giorgio Armani Acqua di Gio Elixir na początku może być wręcz opisany jako zestawieniu dwóch, wielkich klasyków w prostszej, bardziej współczesnej odsłonie. Pamiętam, że po pierwszym teście byłem tym zapachem zachwycony. Zresztą do tej pory uważam, że start kompozycji jest świetny i odważny. Aromat zapada w pamięć.
Niestety, po czasie wodny akord tej wersji podąża w stronę tych słabych, tragicznie miałkich flankerów typu Profondo Lights. I to brzmi tanio. Jednocześnie akord drzewno-fiołkowo-skórzany trzyma fason i ratuje kompozycje. Po kolejnych 3-4 godzinach w tym aspekcie też następuje zmiana i fahrenhaitowska jakość znika. Zostaje tylko mariaż syntetycznych drewienek i tani akord wodnopodobny.
Jestem zaskoczony tym, że w bazie Acqua di Gio Elixir zadeklarowano i skórę, i paczulę, i wetiwer, i żywicę labdanum. Tego zupełnie nie czuć. Zostają bowiem na skórze jakieś drzewne popłuczyny, które nijak się mają do zjawiskowego startu.
Opinia końcowa o perfumach Giorgio Armani Acqua di Gio Elixir
Liczyłem na coś lepszego, ale też nie jest to jakaś tragedia totalna. Gdyby start trwał dłużej, to zapach miałby szansę zostać jedną z ciekawszych premier tego roku. Niestety, wartościowa frakcja jest niewielka, a cała reszta to tragedia…
Jeśli ktoś szuka świetnych perfum w tym klimacie, to wyjątkowo pozwalam sobie na autoreklamę i polecenie Majouri One of A Kind – to zapach w podobnej kategorii a jakościowo jest sztosem.