Ten rok dla marki Penhaligon’s był udany. Żeby zamknąć temat ich premier, chcę dzisiaj wspomnieć o ich wiosennej nowości, która jakoś mi umykała do tej pory
Mowa o perfumach Penhaligon’s Solaris, które należą do grupy słonecznych białokwiatowców. Są one jednak pięknie podkreślone ciepłym drewnem sandałowym, które nadaje kremowości i przytulności całej kompozycji. Start mają jednak nieco lżejszy, iskrzący, który trochę przypomina świeżo startą skórkę cytryny rozsypaną na ciepłej jeszcze bezie. Plus za naturalność.
Później kompozycja wchodzi w swój główny wątek – białych kwiatów. Jest nieco tłustawa i kosmetyczna, lecz jednocześnie cechuje ją duża szlachetność. To trochę taki efekt luksusowych kremów w jakimś drogim spa. Kompozycja dzięki temu jest bardzo wyraźnie przechylona w damską stronę. Po pewnym czasie z obszarów specyfików pielęgnacyjnych przesuwamy się w kierunki plaży, olejków do opalania ze szczyptą kokosa. Nie są to może najbardziej oryginalne nuty w perfumerii, ale jakość wykonania w przypadku Penhaligon’s Solaris stoi na naprawdę wysokim poziomie.
Paradoksalnie, w bazie całość zyskuje pewną świeżość, może nawet zieloność listowia pojawia się wśród olejkowych akordów. Obok nich gra jednak wanilia. Te kontrasty w fundamencie to na pewno interesujący zabieg.
Opinia końcowa o perfumach Penhaligon’ Solaris
To bardzo udana wariacja na temat białych kwiatów w odsłonie kremowej i słonecznej.