Przygodę z nową kolekcję ekstraktów zacznę od tego kawowego
Atelier des Ors Kawa Karda to zapach, który wyróżnia się na tle propozycji rynkowych. Jest ekstremalnie mocno kardamonowy. Gorzki. Świdruje w nosi zielenią miażdżonych, suchych ziaren tej przyprawy. Czuć w nim zdrewniałą osłonkę. Efekt ten jest bardzo naturalny i bardzo sugestywny. Fani kardamonu powinni być zatem ukontentowani. A nawet więcej niż ukontentowani, ponieważ kardamon zdaje się tu dominować nad kawą.
Kawa jednak jest też. Czarna, niesłodka, z dodatkiem kakao. Powiedziałbym nawet, że ma truflowe zacięcie. W tej całej gorzkiej czerni i korzenności przewija się jednak kropelka olejku różanego lub miniłyżeczka konfitury. Jest to jednak efekt na tyle mało znaczący, że absolutnie nie powiedziałbym, że Kawa Karda to perfumy słodkie, nawet w małym stopniu. Co więcej, na początku jest też motyw goryczy przegryzionej skórki cytrusów. Nie trwa długo, ale dodaje iskier akordowy głowy.
Kompozycja zaprezentowana przez Marie Salamagne pozostaje dość prosta, choć nie jest martwa. To bardzo dopracowana interpretacja kawy z kardamonem. Na uwagę zasługuje też idealnie dobrana baza. Sucha, piaskowa, bez słodyczy. Jest tam dużo drewna, herbaty, kurzu na uboczu drogi (nie mylić z syntetycznym). Nie jest to jednak fundament agresywny. Ma w sobie pewną dozę ISO e Super, ale w dostojnej odsłonie.
Opinia końcowa o perfumach Atelier des Ors Kawa Karda
Atelier des Ors w ogóle prezentuje swoją interpretację kawy, która jest daleko od skojarzeń z nurtem gourmand. To kawa przyprawowa, drzewna, elegancka. Bez nadmiaru chemii, która z kawy robi mocarnego słodziaka. Efekty, które docierają do naszego nosa są przez to cichsze, ale niebywale szlachetne. Niestety, w dzisiejszym świecie większość osób tego nie doceni, a wręcz będzie uznawało za wadę.
A to naprawdę wyróżniająca się propozycja w świecie i kawy, i kardamonu.