Po nutach przewidziałem co za „kwiatki” z tego będą. W końcu to i paczula, i drzewo, i miękka waniliowa słodycz…. Fleur de Santal to świetne połączeniu mojej ulubionej jasnej paczuli (znalezionej m.in w Etro Sandalo) ze wzniosłym ciepłem sandałowca. Całość wykonuje sztukę najwyższych not.
Obcując z Fleur de Santal obcuję z ostateczną delikatnością. Nie lubię wrzasku w perfumach, choć czasami i on mnie ujmuje. Tu wrzasku nie ma, jest misterność. Splot promieniejącej paczuli z ciepłem sandałowca. Jest i drzewna mleczność. Nigdy nie doświadczymy brudnej i szkaradnej twarzy paczuli. Fleur de Santal to kompozycja aż nadto zbliżająca się do Nombril Immense, do astralności, do nadlekkości, do światła rozpraszającego mrok.
Posuwając się kilka kroków dalej można napisać, że Sinfonia di Note stworzyła nieśmiertelnego ducha drzewa sandałowego. Istotę lekką, płynącą, nieuchwytną, ale ponad wszystko piękną. Aż chce się powiedzieć, że Fleur de Santal realizuje maksymę „Non omnis moriar”. Nie wszystek umrę… I właśnie ten zapach jest tym czego zniszczyć nie można.
Całość podkreślona migdałami i lekką, bardzo delikatną wanilią. Na tej płaszczyźnie zachodzą jedyne trzaski w Fleur de Santal. Mimo że migdałów w składzie nie ma, nie mogę się oprzeć wrażeniu ich obecności. Przez dominujący okres czasu ta migdałowo-waniliowa nuta podkreśla urok drzewa. Jednakże czasami natężenie słodyczy wybija się z pięknie wygładzonej kompozycji. Mimo tej wady, nie mogę zanadto kręcić nosem, bo Fleur de Santal to sztuka sama w sobie.
Zaskakująca przeźroczystość zapachu, jego nieobecność, tylko utwardzają w przekonaniu, że reszta kompozycji Sinfonia di Note może być jeszcze bardziej wyjątkowa.
Nuty: drzewo sandałowe, paczula, wanilia, piżmo, bergamota, kwiaty
Rok powstania: b.d.
Twórca: b.d.