Najnowsza kompozycji Lyn Harris wtapia się w trend marki. W sumie nie jest to wada, choć szczerze mówiąc liczyłem na wyzwolenie. Na pewno dużą nadzieją miała być użyta i wymieniana pośród składników brzoza. Fleurs de Bois mogłoby być dobrym szyprem, ale tylko delikatnie ociera się o tę granicę. Kwiatów, wbrew pozorom, nie jest dużo, choć to właśnie one stanowią o lekkości tych perfum.

Podoba mi się. Temat został potraktowany dość przewrotnie i mało ściśle. Fleurs de Bois porównać można do wielowarstwowego tortu, gdzie spodnim biszkoptem jest drzewo sandałowe przesiąknięte żywicą galbanum na tym gnijące kwiaty, wyżej wetiwer, następnie łodyżki i liście kwiatowe, dalej same kwiaty, a sam wierzch to płatki jaśminu z piękną i delikatną cytryną. I największym zawodem jest to, że nie widzę tam nigdzie mojej ukochanej brzozy. Nie oczekiwałem kolejnego Fumidusa, ale po prostu delikatnych białych smug.

Ryc. Galbanum
Z jednej strony pomysł takiego połączenia kwiatów, drzew i cytrusów wydaje się rozsądny, z drugiej trzeszczy sposób wykonania. Absolutnie nie powiem, że Fleurs de Bois to wpadka, bo sam zapach ujął mnie bardzo, choć nie mogę odpędzić się od wrażenia, że zmieszano tu zbyt dużo i zbyt dużo usunięto ostrych akordów. Kompozycja ma bardzo wątłe góry i właśnie to sprawia, że posłuchu w perfumeryjnym świecie znajdzie mało, choć dla osób szukających zapachu tylko do perfumowania będzie na pewno świetną alternatywą dla urobku nurty głównego.

Ryc. Jaśmin
Początek jest świetlisty, środek stonowany, a koniec drzewno-mokry. Poszczególne akordy naprawdę ładnie ze sobą współgrają i zapewniają całości ciąg. Fleurs de Bois uznaję za jedną z lepszych kompozycji Miller Harris. A o jej karierze nich decyduje czas.
Nuty: galbanum, cytryna, mandarynka, rozmaryn, róża, jaśmin, irys, mech dębowy, paczula, drzewo sandałowe, wetiwer, mirra, brzoza
Rok powstania: 2009
Twórca: Lyn Harris