No po prostu po otwarciu próbki wiedziałem, że są tu analne syfki. Widziałem, że jakieś kastoreum, cywet czy inne gówienko tam na spodzie siedzi. Czytam nuty i co widzę- animalne piżma. Składniki zwierzęce dominują w końcówce tego sezonu co najmniej jakby arena zapachowa przerodziła się w paryskie wybiegi. Ot, aoud i odbytnicze bajery stały się nagle modne.

Do jednego wora idzie Midnight Oud z Black Aoud i Dark Rose. Dla przypomnienia są to aoudy hardkorowe, które mało kto jest w stanie wytrzymać za sprawę potężnie wykreowanej różanej posoki. To i tak mało, bo w kompozycjach Montale czy Czech&Speake; była przynajmniej jakaś, nazwijmy to „dusza”. Tutaj nie ma duszy, jest tylko pełny pampers dorosłego człowieka. Okropieństwo. Kto nie powącha tego, ten nie będzie wiedział co to znaczy.
Trauma to dobre słowo, aby określić to jak się zachowuje ten zapach a właściwie smród. Wali różą w gnojówce i bandażami. Teraz wreszcie wiem o co chodzi ludziom, gdy mówią o szpitalności i apteczności żywicy drzewa agarowego. W Midnight Oud to jest, właśnie taki pełny pampers dorosłego człowieka, który leży w szpitalu. Kał jest jeszcze ciepły co wzmaga ilość molekuł w powietrzu.
Tego nie da się wytrzymać. Ja nie wiem czy jest jakiś bardziej obrzydliwy zapach. Complex marki Boadicea miał pomysł, był świetną, choć dla mnie śmierdzącą, interpretacją skóry (bo nie lubię tego składnika, po prostu), ale aoud lubię. Lecz to co serwuje Juliette to jest… nawet nie wiem co, brakuje słów.
Nuty: aoud, róża, geranium, animalne piżma, szafran, paczula, ambra
Ocena ogólna: 0,5/10
Rok powstania: 2009
Twórca: Romano Ricci