Czasami warto zawiesić oko na bestsellerach, bo coś musi sprawiać, że sięgają po ten status. Jednocześnie podkreślam, że Light Blue jest niemal typowym zapachem z nurtu, który potrafił się obronić również w nosach koneserów. A to rzadkość. Osobiście jestem coraz bliżej przyznania mu etykiety „kultowy”, bo staje się (stał się?) tym czym jest muglerowski Angel w kategorii orientalnej. Wyznacza ton, staje się źródłem zapatrzenia, a nawet bezmyślnego kalkowania i zazdrości innych twórców. To i wiele innych rzeczy skłania mnie do takiego postawienia sprawy. To perfumy prawie kultowe i jeśli utrzymają się jeszcze parę lat na rynku to wrócę do tej recenzji i wyciągnę w 201x na pierwszą stronę z wielkim napisem „fenomen”.
W moim nosie nie urasta do takiego miana, ale zwracam uwagę na parę interesujących aspektów. Po pierwszym użyciu, już jakiś czas temu, wystąpił u mnie efekt „olejku”. Light Blue osiadł na skórze jak straszliwie ciężki tłuszcz, zadusił wręcz. Za cały ten ambaras może odpowiadać jabłko, bo przecież to jest główna nuta tej kompozycji. Przesunięcie tej ingrediencji ze strony „szarlotka z cynamonem” w kierunku „sok jabłkowy z lodem” to spore wyzwania i nie mogę powiedzieć, że się nie udało. Udało się, bardzo się udało. W tym wypadku za ten niemal zwalający z nóg efekt odpowiada pewnie moja skóra w połączeniu z kwiatowym akordem, który przesuwa jabłko w stronę „pieczonego przecieru”. Da się to przeżyć, bo mija zanim się spostrzeżemy. Light Blue staje się krystaliczny, do bólu zimny a wspomnienia duszności zdają się niemożliwe w następnych etapach.
Dosłownie gradobicie w sadzie jabłkowym. Tak, to jest klucz. Wielkie lodowe kule miażdżą „jabłko na kwaśne jabłko”. I leżą takie soczyste owoce wśród gradu, i liści, i trawy. Niby skojarzenie typowe, nudne wręcz, ale który inny zapach przywołuje takie coś? Ja w sumie znam tylko Delirium z Laboratorium Czarnego Feniksa, lecz tam jabłka były przegniłe i zmrożone. A tu są żywe, świeże, prosto z drzewa, choć zmiażdżone. Właśnie ten akord, to wyobrażenie, ten język zapachów stawia tę kompozycję wśród bezwzględnej czołówki całego zagłębia perfum.
Przy okazji po raz kolejny chcę zauważyć, że środowisko niszowe docenia tylko zapachowe siekiery albo lekkie kompozycja podpisane wielkim nazwiskiem. Zamykanie się na zdania innych, owczy pęd, zapatrzenie na fikcyjną oryginalność zubażają nasze postrzeganie zapachowego świata. No bo wąchać Light Blue to przecież nie wypada. Takie świeżak i taki pospolity a ja taki wielki znawca perfum to co se będę gitarę zawracał. Niech plebs to wącha… i używa.
Nuty: jabłko, jaśmin, róża, ambra, drzewo cedrowe, piżmo, bambus, dzwonek (kwiat)
Rok powstania: 2001
Twórca: Olivier Cresp
Fot. nr 2 z KLIK