O idei współpracy z Undercover pisałem przy okazji pierwszego zapachu z serii- Holygrace (KLIK). Tamten stworzony dla mam, ten- dla dzieci. I coś w tym jest skoro Holygrapie od pierwszych chwil przypomina zapach baniek mydlanych z detergentem. Trochę chemii, trochę kadzidła, szczypta przypraw i faktycznie obcować możemy z czymś podobnym do Holygrace. Ogólnie rzecz ujmując jest to taki sam rodzaj zapachu- dymny, futurystyczny, świątynny. Z tego powodu słuszną jest decyzja o porównaniu obu kompozycji, i mój błąd, że potraktowałem je oddzielnie. Holygrapie jest znacznie bardziej kwiatowo-korzeniowy (w sensie nie przypraw, ale takiego mokrego korzenia, wilgotnej gleby) w środku a drapiący w gardle na początku, który przypomina do złudzenia zapach wspomnianych już baniek i pozwala na jednoznaczne rozróżnienie obu zapachów. To podobieństwo trochę mnie razi, ale w kontekście idei, gdzie jeden zapach jest dla dorosłych lalek a drugi dla dzieci, nie mogę mieć o to pretensji. Czyż nie?
Nuty: imbir, mandarynka, rabarbar, pieprz, irys, olibanum, ylang ylang, gałka muszkatołowa, paczula, styraks, wetiwer, drzewo sandałowe, drzewo cedrowe
Rok powstania: 2010
Twórca: b.d.
Dostępność, cena, linia: woda toaletowa; w Warszawie w RS1 niebawem; na luckyscent za 50 mL zapłacimy 125$