Dziś ręka wylosowała próbkę Manguier Metisse. Znowu zapach okazuje się bardzo przyjemny i bardzo w klimatach Flowerbomb La Vie En Rose. Trzeba jednak już na początku rzec, że za wiele to się tu nie dzieje. Słodkie owocowe otwarcie, w którym zaczyna powoli malować się frywolne frangipani. Później już tylko jesteśmy świadkami przeciągania liny między słodką nutą owocową a dość upajającą- kwiatową. Bezsprzecznie zapach jest ładny i bardzo mile się nosi, ale oczekiwałbym bardziej trzymającej w napięciu opowieści.
Posunę się dalej. Kompozycja robi na mnie dobre wrażenie chyba tylko z powodu mojego aktualnego zapotrzebowania na owocową słodycz. Prawda jest tak, że gdyby Manguier Metisse stanął na półce Sephory to nie byłbym zaskoczony wąchając go pod etykietką Escady, Lauder czy Ricci. Żeby jednak oddać do końca prawdę to muszę również napisać o świetnie rozłożonym potencjalne frangipani i mango. Szala cały czas drga, ale ostatecznie nie przechyla się w żadną ze stron. To plus niewątpliwy, ale „drzewnej metafory” deklarowanej na opisie próbki nie stwierdziłem.
Nuty: mango, kora mangusodrzewia (u), frangipani, herbata
Rok powstania: 2010
Twórca: Pierre Guillaume
Cena, dostępność, linia: cena póki co nieznana; zapach będzie dostępny w perfumerii Quality w październiku 2010
Fot. nr 2 z andrewilliamsphotography.net