Ścisły wstęp to gra płożącej się na lukrze ambry, migotliwego złota i kremu kakaowego. Nadane miękkości czynią z Lovely Patchouly zapach nader przyjazny, nie ostry, bardzo puchaty. Zresztą podobnie jest i później, kiedy kriglerowe dziecko nie chce pokazać dorodnych paczulowych liści. Jest tam jak gdyby próba sięgnięcia po ostrości znane z markowych paczul takich jak Borneo 1834 czy Patchouli Noir, ale wysiłek spełza na niczym. I nie jest to wada. Ten koniec nici nie zostaje osiągnięty, ale przynajmniej widać jakieś rezultaty tych zamierzeń. Lovely Patchouly nabiera minimalnej, biologicznej postaci tej rośliny i olejku paczulowego jako takiego.
I dalej powrót do początku, czyli kompozycji zmiękczonej ambrą, miękkiej i przyjemnej. Zarzucić mogę Kriglerowi to, że pozbawił życia swoje perfumy. Lovely Patchouly, mimo że nosi się naprawdę wdzięcznie, jest nudna. I to nawet biorąc pod uwagę jej próby przemieszczenia z końca „puchata słodycz paczuli” do „latające myszy”. Totalnym potwierdzeniem przynależności do pierwszej grupy niech będzie orzechowy akord, który czuć później. W sumie można powiedzieć, że wtedy kompozycja staje się wariacją na temat kremu Nutella. Tylko strasznie drogą.
Nuty: paczula, ambra, skóra, bergamota
Rok powstania: 1955
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: za 100 mL wody perfumowanej zapłacimy w perfumerii Ambrozja 655 zł (50 mL- 460 zł), możliwość telefonicznego składania zamówień; w butikach firmowych dostępne są również pachnące świece
Fot. nr 2 z holybasil.files.wordpress.com