Jak już wcześniej wspomniałem, katalońska marka ma w swoim portfolio 4 zapachy. Dziś skupię się na tym najlepszym – Custo Man. Paradoksalnie, wygląd flakonu, cały opis prasowy perfum, nie oddają nawet w 10 % tego, czym ten zapach jest naprawdę. Dodatkowo, już na samym początku zwracam uwagę, że zapach powstał w 2009 roku, tj. w okresie, kiedy Francis Kurkdjian debiutował ze swoją własną marką niszową. Był to jego ostatni zapach nieniszowy. I tutaj przychodzi mi do głowy myśl, że zrobił wszystko, żeby pozostawić dobre wrażenie, że do stworzenia Custo Man włożył cały swój twórczy potencjał. Mimo że na pewno był ograniczony budżetem, to uczynił z tej kompozycji zapach po prostu genialny, który nawiązuje do idei ambitnego kwiatu pomarańczy jaki znamy z Le Male czy Fleur du Male (oba wykonane dla Jean Paul Gaultier), a pod wieloma względami je przewyższa.
Wszystkich rewelacji nie zapowiada na pewno nuta głowy, choć nie mogę też niczego jej zarzucić. Są to cytrusy, trochę zmrożone, może ciut przydymione, ale jednak oparte o klasykę. Prawdziwe życie Custo Man zaczyna się chwilę później. Kwiat pomarańczy rośnie na żywicach i momentami do złudzenia przypomina Addict Diora. Jednocześnie zachowuje cały czas kurkdjianowski charakter. Chciałbym napisać, że „męski charakter”, ale to kwestia dyskusyjna tak samo, jak dyskusyjny jest męski charakter Le Male i Fleur du Male. To coś takiego, jakbyśmy dywagowali, czy szczyt K2 to mężczyzna, czy kobieta – jest to bez sensu i bez celu, bo to, że jest najtrudniejszym 8-tysięcznikiem do zdobycia nie podlega dyskusji. Tak, czy inaczej, kompozycja ociera się o absolut. Od spodu czuć wyraźne żywiczne nuty, ale sam kwiat pomarańczy spowity jest w ciepłe, łączące nutę kakao i migdałów, opary bobu tonka. Ten charakterystyczny akord, przypominający trochę cyjanek, nadaje Custo Man szalenie oryginalnego pazura.
Dużo dzieje się też później. Baza wydaje się trochę mleczna, i do złudzenia przypomina klasyczną mirrę, której w składzie jednak nie ma. Jest to ogólnie ocean miękkości, ale z elementami o ostrej fakturze. To pewnie labdanum, ale o twarzy mainstremowej jednak. W każdym razie i tak nieźle się Custo Man prezentuje. Obecnie do testów mam tylko małą próbkę, ale cała flacha już do mnie leci, więc obiecuję relację po zatopieniu się całościowym.
I jeszcze muszę powiedzieć, że zapach idealnie się trzyma na koszulach. Minęło ze trzy dni jak użyłem „nałokciowo” tych perfum i do dziś wyraźnie skaczą po materiale iskry kwiatu pomarańczy i miękkich żywic. Mówią, że z pustego i Salomon nie naleje… okazuje, że Kurkdjian naleje, i to pierwszorzędne perfumy.
Nuty: jałowiec, neroli, bergamotka, limona, kwiat pomarańczy, werbena, czarny pieprz, piżmo, labdanum, benzoin, bób tonka
Rok powstania: 2009
Twórca: Francis Kurkdjian
Cena, dostępność, linia: 50 i 100 wody toaletowej dostaniemy wyłącznie w sieci perfumerii Sephora; za 50 mL zapłacimy chyba 199 zł, a za 100 mL 269 zł (ale nie wiem, czy dobrze zapamiętałem)
Fot. nr 1 z basenotes.com
Fot. nr 2 z dkpresents.files.wordpress.com
Fot. nr 3 z pracovnia.h2.pl