A dziś nie o nowości, ale o pachnidle, które zmieniło mój pogląd na szeroko pojmowany nurt świeżości w perfumerii. Herba Fresca. Ekstrakt lodowego oddechu mięty i zielonej, mokrej łąki. Zapach prosty, ale w żadnym wypadku nie infantylny. Wspaniale chłodzący, a przy tym zrywający z mitem frywolności perfum na lato. To jest to!
Recenzja, mimo że bardzo pozytywna, nie będzie długa. Początek odbieram jako mroźny wlew… niemożliwy do zauważanie dodatek. Później łąka zdaje się zarastać. Zapach staje się nasycony chaszczami i wyraźnie wskazuje czas – późne wiosenne popołudnie. Zimne, lecz zielone. I na żadnym z etapów swojej olfaktorycznej gry nie popełnia to pachnidło potknięcia. Nawet w głębokiej bazie zachowuje zielony, niesamowicie naturalny charakter.
Receptura Herba Fresca jest bardzo prosta, co przyznał sam Jean-Paul Guerlain. Trudno jednak zaprzeczyć, że ten minimalizm stał się matką sukcesu tej kompozycji. Podczas wielkich upałów chyba tylko Eau d’Orange Verte Hermesa jest w stanie zapewnić podobną moc chłodzącą…
Nuty: koniczyna, mięta, cytryna, zielona herbata, konwalia, cyklamen, kwiat gruszy
Rok powstania: 1999
Twórca: Jean-Paul Guerlain
Cena, dostępność, linia: woda toaletowa o pojemności 75 i 125 mL; dostępna w sieci Douglas i Sephora.
Fot. nr 2 z touchofart.eu