Marka Van Cleef & Arpels to dla mnie wciąż duża zagadka. Znam ich linię niszową, która zrobiła raczej średnie wrażenie. Z kolekcji podstawowej zaś nie kojarzę ani wielkich wpadek, ani spektakularnych wzlotów. Sięgam jednak po nowość – Reve.
Co czuję? Przede wszystkim syntetyczne gruszki, kiepskie piżmo i rozwodnione kwiaty. Gdybym miał te perfumy do czegoś porównać, to byłby to zapach Versace – Yellow Diamond. Skojarzeń z kobiecością, pudrowością i zmysłowością nie mam. Reve to dla mnie porażka od początku do końca.
Perfumy Van Cleef & Arpels nie rozwijają się na skórze. Trwają w tym szpitalono-silikonowym kokonie i nie chcą z niego wyjść. I w sumie na tym koniec recenzji. Szkoda słów.
Dam jednak dobrą radę. Jeśli ktoś z Was trafi do perfumerii i będzie chciał kupić Reve, to polecam wybrać jakikolwiek inny zapach. Szansa, że będzie lepszy od propozycji VC&A; jest prawie 100%-owa.
Nuty: gruszka, neroli, piwonia, lilia, osmantus, drewno sandałowe
Rok premiery: 2013
Twórca: Emilie (Bevierre) Coppermann, Nathalie Feisthauer, Evelyne Boulanger, David Apel, Uwe Schaar i Fanny Grau
Cena, dostępność, linia: woda perfumowana (a nawet nie toaletową nie pachnie) dostępna w pojemności 30, 50 i 100 mL, ale jeszcze nie w Polsce
Trwałość: bardzo dobra, około 8-9 godzin