Perfumy marki Hermes znajdziesz w perfumerii E-Glamour.pl
Oficjalny visuel Le Jardin de Monsieur Li |
Pamiętacie, jak anonsowałem dwie, wielkie niespodzianki marki Hermes na ten rok? Pierwszą z nich jest właśnie kolejny ogródek – Le Jardin de Monsieur Li.
Ponad rok temu słyszałem inną wersję jego imienia – Un Jardin de Chine. Widać, że twórcy zreflektowali o złym brzmieniu nazwy „Ogród Chiński”. Aktualne pozostają jednak skojarzenia z Chinami. Nowe perfumy mają przenosić nas na południe tego kraju – wilgotne i bardziej tropikalne od pustynnej północy. Zmieniona nazwa to Le Jardin de Monsieur Li. Ogród został ukuty z dwóch nut głównych: jaśminu i kumkwatu. Do tego mają dojść akordy cytrusowe i drzewna baza. Nad kompozycją zapachową pracował nie kto inny, ale sam Jean Claude Ellena – naczelny nos marki Hermes (który jednak powoli odchodzi na emeryturę).
Le Jardin de Monsieur Li pojawi się w Polsce już za kilka tygodni, być może jeszcze w lutym.
W Spisie Recenzji znajdziecie recenzje trzech innych perfum z serii Les Jardins: Un Jardin en Mediterranee, Un Jardin apres la Mousson, Un Jardin sur le Toit.
Ps. O drugiej niespodziance na razie nie mogę mówić, ale będzie jeszcze bardziej bombowa. 🙂
Hermes Le Jardin de Monsieur Li |
Recenzja perfum Hermes Le Jardin de Monsieur Li
Czemuż z takim opóźnieniem piszę o najnowszej premierze marki Hermes? Le Jardin de Monsieur Li to na pewno nie jest zapach zły. Ba, to jedne z ciekawszych perfum, które debiutowały w tym roku. Na pewno są zatem warte recenzji.
Problemiki
Problem leży gdzie indziej. Mam nieodparte wrażenie, że wiosna 2015 nie obfituje w dzieła sztuki perfumeryjnej. W moim opinii to wręcz najsłabsza wiosna od kilku lat. Na tym tle Hermesowi wcale nie będzie trudno błyszczeć. Kłopoty pojawiają się, kiedy zechcemy porównać go do innych zapachów wyczarowanych przez Jean Claude Ellenę. Powiedzmy sobie szczerze – Le Jardin de Monsieur Li to drugi najsłabszy (po Un Jardin sur le Nil) zapach z serii ogrodowej. Najbardziej masowy i najmniej zaskakujący.
Kumkwat
Pachnie kumkwatem. To owoc cytrusowy, która ma wśród nich najmniej oczywisty zapach. Posiada on bowiem ciepły, zmysłowy i cielesny akcent. Oczywiście przede wszystkim jest kwaśny i świeży – rodowodu cytrusowego nie ma się zaprzeczyć.W wersji orientalnej nuta ta znana jest fanom legendarnego Kenzo Jungle Tiger.
W Le Jardin de Monsieur Li wypada jednak blado. Anemicznie. Nie podkręca go, ani zasuszona mięta, ani dziewczęcy i chemiczny jaśmin. Wrażliwsze nosy mogą wręcz narzekać na pylistość kompozycji. Mięta bowiem jest tu tak zasuszona, że bliżej jej do miętowego pyłu niż zielonej świeżości rodem z Sherbet Peppermint.
Jaśmin
Jaśmin jest bardzo niedosłowny. Chemiczny. Można się go domyślać dzięki temu, że wnosi do kompozycji metaliczny sznyt znany z ekstraktu Jour d’Hermes lub wersji Absolu. Ale mówiąc wprost, jest to ledwie podróbka tamtych doznań. Namiastka.
Reklama perfum Hermes Le Jardin de Monsieur Li |
Opinia końcowa
Le Jardin de Monsieur Li nie jest ani tak świeży i ożywczy jak poprzednie Ogrody, ani tak zmysłowy i genialnie kwiatowy jak Jour d’Hermes. Jest kompromisem i zapewne powstał pod wpływem dyktatu księgowych. Ja w przypadku perfum nie uznaję kompromisów i mówię tej premierze NIE, choć jednocześnie nie zaprzeczam, że to jedna z najlepszych tegorocznych nowości…