Złota godzina to czas zaraz po wschodzie słońca lub tuż przed zachodem. Charakterystyczne, miękkie światło sprawia, że świat przez te kilkadziesiąt minut wygląda jak z bajki.
To jest właśnie inspiracja, która stoi za najnowszymi perfumami Giorgio Armani Light di Gioia. A że to dobra seria i obfitująca w ciekawe kompozycje, to nie mogłem sobie odmówić przyjemności testów (jak Sun di Gioia). Ich wyniki przedstawiam poniżej.
Początek jest niezły. I to nawet nie ścisły początek, lecz cała pierwsza godzina. Light di Gioia pachnie wówczas trochę zielono, trochę owocowo, choć już wtedy czuć, że dominantą są kwiaty. Gdzieś w tła dochodzi ciepły, gardeniowy akord, który wyznaczał ramy Jour d’Hermes. To zaś sprawia, że kompozycję odbierałem pozytywnie i czułem się zachęcony do dalszych testów.
Niestety, perfumy okazały się mieć dwudzielną budową. Dobry i ciekawy początek jest brutalnie kończony ostrym cięciem. Za nim już tylko mizeria, wtórność, chemiczne popłuczyny kwiatkowo-piżmowe. Pojawia się też kurz z jakichś drzewnych imitacji. Stąd całość odbieramy niczym pachnidełko za 30 zł z najniższej półki.
W najgłębszej bazie, kiedy już prawie nic nie czuć, pojawia się jakaś mdła słodycz. To dopełnia obrazu słabizny.
Opinia końcowa o perfumach Giorgio Armani Light di Gioia
Podsumowując można napisać, że start tych perfum zwodzi na manowce. Niestety, końcówka nie pozostawia złudzeń. Jasno mówi do nas, że to produkt najniższej klasy pod względem samego zapachu
Kampania perfum Giorgio Armani Light di Gioia
Na potrzeby Light di Gioia powstał jedynie krótki klip promocyjny.