Ta niższa linia marki Kilian jakoś nie zdobyła mojego nosa. I właśnie stąd tylko pobieżnie wspomnę o najnowszych perfumach spod tego szyldu.
Kilian After Sunset to kompozycja o dość ciekawym, soczystym otwarciu. Daje ono nadzieję na bogate perfumy owocowe, ale już od pierwszej sekundy obok złożoności czuć, że składniki są tu bardzo poślednie. Znacznie poniżej klasycznej linii tej marki.
I o ile pierwsze minuty są wielowątkową opowieścią o porzeczkach (niektóre z plastiku, ale nie wszystkie), gniecionym listowiu i czerwonych owocach oraz cytrusach, to dosłownie po kilku chwilach lecimy w dół. Odmęty syntetyków piżmowo-ambrowo-drzewnych przejmują stery. I już po dwóch kwadransach mamy przeciętnie pachnący produkt z niskiej półki.
Opinia końcowa o Kilian After Sunset
Ładny początek, słaba końcówka. Takie chemiczne owocki… Póki co najciekawszym produktem z serii pozostaje Kissing, choć wciąż daleko tu do wysokiego poziomu.