Wiosną tego roku Patricia de Nicolai postanowiła powrócić do tematu gruszki.
Formalnie gruszkowym zapachem jest już Musc Intense, ale raczej tego wątku bym się tam nie dopatrzył-dowąchał, gdyby nie sugestia spisu nut. W przypadku Nicolai Angelys Pear ten problem nie występuje. To perfumy gruszkowe absolutnie i bez dwóch zdań. Poświęcono je szlachetnej odmianie „angelys” z Doliny Loary.
Nie jest to natomiast gruszka, jaką znamy powszechnie, np. z Versace Yellow Diamond. Tutaj jest ona, po pierwsze, bohaterem pierwszego planu, a po drugie: pachnie zdecydowanie bardziej realnie. Z czego to drugie określenie jest pojemne, ponieważ mamy w Angelys Pear tony i bardzo słodkie, i soczyste, i akord zdrewniałego ogonka, i twardej, kwaśnej skórki. Kompozycja ma również bardzo mocno rozwinięte frakcje zielono-porzeczkowe, piżmowe i, nieco mniej, szyprowe.
Zapach, choć nie jest otulaczem o dużej mocy, ma w sobie dość sporą moc. Ładunek owocowości może zmęczyć, jeśli użyjemy ich zbyt dużo. I ten efekt występuje od samego startu. Cytrusy są niby kwaskowe, ale równie wiele jest w nich fruktozy. Jeszcze więcej cukru jest w gruszce. Pojawia się też akord zielony, jakby miażdżonego listowia.
Jak na wiosenną kompozycję, Angelys Pear jest bardzo wielowątkowe i to kolejny powód, dla którego lepiej pachnie w opcji „mniej” niż „więcej”. W etapach późniejszych gruszka nabiera nektarowej formy, wchodzi w obszary koktajlowe i paradoksalnie tropikalne. Zakładam, że to pokłosie gry czarnej porzeczki i cytrusów.
W bazie jest to zapach kremowy i mszysty. To pewien kontrast. W składzie nie mamy wymienionego drewna sandałowego, ale właśnie taki efekt w Angelys Pear dominuje. Jest to ton ciepły, cielesny, podbity echami szyprowymi. Zakładam, że może być to sprawka użycia pewnych frakcji paczuli, choć pewności nie mam.
Opinia końcowa o Nicolai Angelys Pear
To gruszka o sporej mocy i realistycznym wydźwięku. Na pewno nie może powiedzieć, że to owoc płaski i chemiczny, co dotyczy znakomitej większości gruszkowych perfum. Wydaje mi się, że nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że to najbardziej gruszkowe perfumy, jakie do tej pory wąchałem.