Oczekiwałem porażki na całej linii,
a okazuje się, że Marc Jacobs Perfect pachną nieźle, bardzo nieźle. Nie jest to kompozycja przed którą należy padać, ale to sytuacja znana z Daisy – niby coś prostego, a jednak ma to „coś”. W tym przypadku zaskakuje akord otwarcia. Jest naprawdę narcyzowy. I jeśli ktoś zna tę nutę, np. z Żonkila Toma Forda, ten rozpozna ją tutaj. Co więcej, ma ona w sobie aromat zielony, nieco tulipanowy. Przypomina mi też Miu Miu Eau de Parfum, ponieważ zawiera jakiś zaczątek zdrewniałej, kwiatowej łodygi. Całość jest przy tym naturalna w wydźwięku. To kolejny plus.
Oficjalny spis nut mówi raczej niewiele. Poza akordem żonkilowym jest tu jakby więcej kwiatów, i to kwiatów w stylu Jour d’Hermes – wygrzanych, nieco kuchennych, przyprawionych czymś wytrawnym. To jednak tylko jeden z obrazów. Po nim pojawia się ton rabarbarowy, trochę słodszy, ale i minimalnie plastikowy. Ma to, mimo wszystko, swój urok.
Warte uwagi jest też to, że Marc Jacobs Perfect w bazie naprawdę pachnie mlekiem migdałowym. Nie migdałem, mlekiem migdałowym. Ten charakterystyczny aromat jest możliwy do detekcji i nie jest to jakieś syntetyczne monstrum. Powiedziałbym, że to mleko o średniej mocy z dodatkiem kropli Daisy. To znaczy, że w kompozycji przemycono tę dziewczęcą, radośnie prostą nutę kwiatowo-owocową. I to też jest zaleta.
Opinia końcowa o Marc Jacobs Perfect
Nie do końca rozumiem datę premiery, choć najprawdopodobniej to covid przesunął ją z wiosny na jesień, lecz mimo to są to godne polecenia perfumy. Oczywiście, po warunkiem, że tolerujemy zapachy lekkie, typowo kobiece, które nie łamią schematów, ale są ciekawymi (i wykonanymi z dbałością o szczegóły) interpretacji popularnych akordów.