To jedna z ostatnich męskich premier, która pojawia się w tym roku na blogu
Jean Paul Gaultier Le Male Le Parfum to w mojej ocenie bardzo dobra i rzetelnie wykonana interpretacja klasyka. Różnic jest tu, co jasne, sporo, ale klimat kompozycji został utrzymany. Bez dwóch zdań poczujemy tu lawendą w wersji słodkiej, której od samego początku towarzyszy również wanilia. I te dwie nuty zostają z noszącym do samego końca.
Kompozycja nie jest tak zmienna i bogata we wrażenie jak pierwowzór, ale jednocześnie ma w sobie pewną szlachetną naturalność, która kontrastuje z akordem plastikowego barbera. Z tym, że tutaj nie jest to wadą, a przynajmniej nie do końca. W Le Male Le Parfum można bowiem odnaleźć zapach tych wszystkich toników do męskich włosów, które łączą wanilię, lawendę i drewno sandałowe (choć zapewne nie w odsłonie naturalnej). To miłe wrażenie i męskie.
Nie mamy za to efektu ciasteczkowego, ulepnego potwora, który pojawiał się w klasyku. Tutaj wszystko jest bardziej wyważone. Nie ma też agresji. Czuć, że ktoś poświecił czas na dopracowanie kompozycji. W tym wszystkim największą wadę pozostaje bardzo wtórny charakter, lecz ta cecha, sama w sobie, pozostaje bez wpływu na ocenę.
W miarę upływu czasu Jean Paul Gaultier Le Male Le Parfum tracą ładunek słodyczy, choć nawet w bazie poziom cukru jest spory. Lawendę wciąż czujemy. To samo dotyczy wanilii. Pojawia się woń syntetyków bobu tonka, lecz została ona tak jakoś zręcznie zapleciona, że nie wchodzimy w obszary tragedii. Co ciekawe, nuta ta nie pojawia się w oficjalnych materiałach, choć jest wyczuwalna bardzo wyraźnie i bez żadnych wątpliwości. Po wielu godzinach od aplikacji nowa wersja zaczyna zbliżać się do obszaru wyznaczone przez Ultra Male.
Opinia końcowa o perfumach Jean Paul Gaultier Le Male Le Parfum
Bardzo udana wariacja na temat klasyka. Cenię w niej wyważenie i walory konstrukcyjne, choć jakość składników pozostawia wiele do życzenia. Na pewno nie są to perfumy dla osób lubiących czuć naturalne odsłony składników.