Z całej czwórki właśnie ten zapadł mi w pamięć
Soczyście owocowy początek jest grą cytrusów, których znowu nie podkreślono w składzie. A cytrynowy, słodki start to miłe preludium do gry rabarbaru – głównej nuty perfum Salvatore Ferragamo Giardini di Seta. To nie jest zapach skomplikowany, a wydźwięk całości nie jest luksusowy. Natomiast na pewno aromat ten niesie ze sobą skojarzenia z frywolną radością i dziewczęcością, którą niegdyś mogliśmy podziwiać w takich kompozycjach jak YSL Baby Doll czy Escada Absolutely Me.
Sam zapach jest, co jasne, podobny do Hermes Eau de Rhubarbe Ecarlate, ale nie ma sobie rześkiej botaniczności i zieleni. W zamian za to perfumiarze skierowali go w obszary różowe, nieco kosmetyczne i cukierkowe. Zakładam, że to ukłon w stronę młodszej klienteli, ale sam zabieg uważam za udany. Jestem jednak świadom, że ta różowa nuta może spowodować oskarżenia o „taniość”. Według mnie nie jest to jednak wadą samo w sobie.
Mamy też element pudrowo-drzewny, nieco molekularny, trochę też przykurzony. To z kolei wygląda, jakby ktoś postanowił z taniej bazy zrobić coś ciekawszego. Efekt może nie jest doskonały, ale sprawia, że nos zatrzymuje się przy nadgarstku bez zniechęcenia.
Opinia końcowa o perfumach Salvatore Ferragamo Giardini di Seta
Radosna, mało zmienna kompozycja oparta na nucie rabarbarowej z akordem różowym. Wykonanie jej jest jednak rzetelne.