Po premierze Baikal Leather francuska perfumiarka skupiała się na kompozycja raczej lżejszych, choć wciąż bardzo udanych (Bois Belize, Eau de Yuzu, Angelys Pear)
Teraz do bogatego portfolio dołączają nowe perfumy poświęcone piżmu i drewnu sandałowemu – Nicolai Poudre de Musc. Na samym wstępie trzeba napisać, że choć wszystkie zapachy tej firmy są uniseksami, to ten konkretny jest w 100% kobiecy. Nawet nie w 99%.
Kompozycję można opisać jako kwiatowo-owocową, ale Patricia de Nicolai po raz kolejny udowadnia, że nawet z tak wypranego i nudnego tematu potrafi zrobić perfumy wyjątkowe i zachwycające jakością. Początek jest dla mnie gruszkowo-malinowy (gruszka nie jest deklarowana w składzie oficjalnie). Słodycz przeplata się w nim z cierpkością i tonami kwaskowatymi. Jest to przy tym akord lekki, chmurkowy wręcz. Dopiero krok dalej pojawiają się akcenty pudrowe, lecz zrobione jakby z prasowanych kwiatów – róży, głogu. To z kolei może rodzić skojarzenia z pudrowanymi cukierkami lub konfiturą z dzikiej róży. Puder Nicolai to zatem bardziej cukier puder, a nie puder kosmetyczny. Przy tym wszystkim poziom słodyczy pozostaje dość niewielki i absolutnie nie zbliżamy się do klimatów smakowitych (gourmand).
Zapach raczej tworzy rozkoszny, wełniany kokon, który zapewnia sporo ciepła, ale też nie dusi. Podobnie pracowały perfumy Narciso. Poudre de Musc jest przy tym jasny, elegancki i świetlisty. Być może za ten efekt odpowiada głóg i jakieś nowe aldehydy. Natomiast faktem jest, że daleko jesteśmy od klasycznych kompozycji, które piżmo interpretowały na sposób zwierzęcy i ciężki.
To co dla mnie stanowi ostateczny dowód na wartość tych perfum, to baza oparta na olejku sandałowym. Przepiękny, ciepły akord odsłania wszystko to, co najlepsze w tej ingrediencji. Co więcej, przytulny, kremowo-drzewny sandałowiec stanowi logiczną kontynuację piżma dającego podobne odczucia i nawet akordu owocowego, który też takie dawał nam wrażenia.
Opinia końcowa o perfumach Nicolai Poudre de Musc
Genialne zagranie niezmiernie powszechnymi składnikami stanowi kolejny dowód niebotycznych umiejętności i talentu Patricii de Nicolai.
Tylko podkreślam – mimo że sprzedawane są jako uniseks, nie ma żadnych szans, aby mężczyzna dobrze w nich wypadł. To perfumy w 100% damskie.
Obok Svensk Prakt, jest to najlepsza premiera tego roku w Impressium.