Od ostatniej recenzji perfum tego domu minęło prawie siedem lat – wówczas na blogu pojawiła się tragiczna Ananda Dolce
Dzisiaj czas na M. Micallef Eden Falls, czyli ich najnowszy zapach. Nie jest tajemnicą, że od pierwszego spotkania z marką, moim numerem jeden był i jest Gaiac (według mnie to najlepsza pozycja w całej historii Parfums M. Micallef). To przepiękne, złocisto-ciepłe zagranie drewnem gwajakowym, przyprawami i kwiatami – dla mnie jeden z kamieni milowych światowej perfumerii.
Eden Falls tak zjawiskowy nie jest. To perfumy po prostu przyjemne w odbiorze i bardzo ładne. Nutą dominującą uczyniono czerwony pieprz, który wyczuwalny jest na każdym etapie – nawet w najgłębszej bazie. To plus, bo dzięki temu wątki naturalne są obecne cały czas w kompozycji. Początek udanie roziskrzono cytrusami w zielonej, nie do końca dojrzałej formie. Opowieść Eden Falls jest zbudowana według mnie właśnie na historii cytrusów, które z czasem dojrzewają w coraz intensywniejszym słońcu. Ich początek to nawet malutkie owoce pokryte jeszcze śniegiem. Później rosną i rozwijają się. Pojawia się na moment motyw zdrewniałej kory.
Perfumy zaczynają nabierać pewnej słodyczy. W końcu nadchodzi czas, że owoce są zrywane a dojrzałe skórki dodawane do cytrusowej bezy – z cukrem, ale bez jego nadmiaru. Obraz może wydawać się mało interesujący, ale nie znam drugiej takiej kompozycji. Jest to zapach bardzo przyjemny w odbiorze (czerwony pieprz + cytrusy), w którym świetnie połączono naturalne ingrediencje z tymi syntetycznymi. Baza ma wręcz molekuły charakter, ale fakt, że wciąż czuć tam czerwony pieprz sprawia, że zachowuje one szlachetność. Powiedziałbym, że po 3-4 godzinach pojawia się równoległe woń wygrzanej, kobiecej kosmetyczki. Nieco pudrowy aromat jest kojący i spokojny. Wanilia też ma taką formę, jest lekka i mało słodka, choć pięknie gra w tym otoczeniu.
Opinia końcowa o perfumach M. Micallef Eden Falls
Na pewno nie są to perfumy, które zapierają dech w piersiach swoim absolutem jak Gaiac czy Patchouli, ale są bardzo komfortowe w noszeniu, a przy tym nie powielają schematów. Polecam zwłaszcza fanom czerwonego pieprzu.