Czas na mojego absolutnego faworyta kolekcji MDCI. Niestety, ma jedną, względną wadę, bo nawet przy bardzo liberalnym podejściu, jest to zapach w 100% damski, nad czym ubolewam.
Dla mnie MDCI Peche Cardinal pachną jednak absolutnie obłędnie, choć nie przesadnie ciężko. Należą do grupy kwiatowo-owocowej. Pozostają jednak zupełnie niepodobne do niczego, a są przy tym są niesamowicie przyjemne w odbiorze. Poczujemy w nich soczystą jeżynę, wygrzaną w słońcu brzoskwinię, gumę donald, olejek do opalania, kroplę mleczka kokosowego.
Z czasem zapach nabiera bardziej eleganckiej formy prezentując grę śliwki i tuberozy, ale po raz kolejny w formie nowatorskiej. Nie jest to akord retro, ale nie pachnie też tanio. Może niezbyt to fortunne, ale w tym wypadku naprawdę pasują określenia typu „seksowne” czy „rozkoszne”.
Wszystko jest tutaj świetnie zbalansowane. Nie ma nadmiaru słodyczy, ale jednocześnie nuty kwaśno-owocowe nie dominują w kompozycji. Każdy element zdaje się otoczony krągłym aromatem drewna sandałowego i miękkiego, chmurkowego piżma. Tworzy to wrażenie komfortowe, ale przy tym Peche Cardinal nie kreuje atmosfery kokonu. Wykazuje dość dużą przestrzenność, jak na tego typu kompozycję.
Na pewno nie są to perfumy niszowe w klasycznym rozumieniu. Nie znajdziemy tu nut dymnych, kadzidlanych, fizjologicznych, oudów czy rzadkich żywic. Podejrzewam, że gdyby ten zapach miał cenę trzy razy niższą, to byłby wielkim hitem, bo jest po prostu oszałamiająco piękny i generuje pozytywne odczucia, to tak jak niegdyś z Soleil au Zenith.
Każda nuta jest idealnie dobrana, umiejscowiona w kompozycji. Zdaje się, że Amandine Clerc Marie stworzyła coś perfekcyjnego, gdzie wszystkie detale mają wielką wartość dla całości.
Opinia końcowa o perfumach MDCI Peche Cardinal
Marka MDCI słynie ze swoich drzewnych perfum. Fakt, że Peche Cardinal zostały moim numerem 1 w kolekcji, jest dużym zaskoczeniem. Ale po noszeniu tej kompozycji ręce same składają się do oklasków. Jest to genialna kompozycja – obłędnie przyjemna, a przy tym wyjątkowa.