Guerlain to marka bardzo szczególna. Jedyna w historii bloga, która zdobyła aż trzy oceny 10/10 punktów. Można śmiało powiedzieć, że to firma produkująca najlepsze perfumy na świecie (biorąc pod uwagę również ich niszowe/butikowe kolekcje).
Z wielką radością przyjąłem informację o ich nowej odsłonie Habit Rouge, którą wzbogacono o akord konopi indyjskich – Guerlain Habit Rouge L’Instinct.
Okazało się, że ten zapach to jest absolutna masakra. Pachnie jak najniższa półka w spożywczym dyskoncie. Z Habit Rouge nie ma NIC wspólnego poza tym, że stoi obok nich w perfumeriach. W praktyce to syntetyczna, cytrusowo-sportowo-zakurzone popłuczyny po „niewiadomoczym”. Chciałbym napisać, że to popłuczyny po Habit Rouge, ale te perfumy nawet na takie miano nie zasługują. Pachną jakby amator namieszał jakieś męskie pachnidło w 15 minut z najtańszych syntetyków. Trochę cytrusów, trochę syntetyków drzewnych, ambrowych i wyszło takie coś. Wszystko bezpłciowe. To mógłby być Avon, Hugo Boss lub perfumy za 20 zł z Dworca Centralnego w Warszawie.
Opinia końcowa o perfumach Guerlain Habit Rouge L’Instinct
To najsłabsza pozycja z rodziny Habit Rouge. W zasadzie tylko korzysta z marki Habit Rouge.